Dyrektor FBI i najpotężniejszy człowiek Ameryk ibył mistrzem inwigilacji Pełnił urząd za kadencji ośmiu prezydentów. Na każdego zbierał kompromitujące materiały. Założył teczki setkom tysięcy ludzi. Prześladował obrońców praw obywatelskich. Był mistrzem podsłuchów, włamań i inwigilacji. Lubił mówić o sobie, że jest pierwszym rewolwerowcem USA. Dyrektor FBI, John Edgar Hoover, najpotężniejszy człowiek Ameryki, już za życia był owiany złowrogą legendą. W 1971 r. kongresmen Hale Boggs z Luizjany oburzał się: „Sposób, w jaki pan Hoover kieruje Federalnym Biurem Śledczym, dowodzi, że nie żyjemy już w wolnym kraju. Kiedy FBI zaczyna posługiwać się metodami Związku Radzieckiego i gestapo Adolfa Hitlera, nadszedł czas, aby zmienić jego dyrektora”. Ale Hoover pozostał szefem FBI aż do śmierci w maju następnego roku. Prezydent Lyndon Johnson zdecydował, że tak wybitnego człowieka nie obowiązuje przepis o przymusowym przejściu na emeryturę. Szef FBI w sukience Na ekrany polskich kin wejdzie film biograficzny o Hooverze. Reżyserem jest wybitny aktor Clint Eastwood, w roli tytułowej wystąpił Leonardo DiCaprio. Ten drugi w wywiadzie uznał szefa FBI za patriotę, który zmienił kraj, ale także za człowieka zepsutego żądzą władzy, politycznego dinozaura, zbyt długo pozostającego u steru. Film wywołał oburzenie wielu funkcjonariuszy FBI, zwłaszcza emerytowanych, pamiętających jeszcze czasy Hoovera. Jeden z nich, Gregg Schwarz, sfilmował się przy grobie dyrektora FBI na Congressional Cemetery w Waszyngtonie. Nagranie umieścił na portalu YouTube. „Hoover został przedstawiony jako osoba o tendencjach homoseksualnych i potworny tyran. A to po prostu nieprawda”, stwierdził weteran Schwarz. Film sugeruje, że Hoover i jego ulubiony zastępca, Clyde Tolson, spoczywający zresztą na tym samym cmentarzu, kilka metrów dalej, byli kochankami. Obaj dżentelmeni zmagają się w homoerotycznych zapasach, potem Clyde całuje Edgara w zakrwawione usta. W filmie Eastwooda dyrektor FBI po śmierci matki zakłada jej sukienkę – jest to wyraźne nawiązanie do szalonego Normana Batesa z filmu Alfreda Hitchcocka „Psychoza”. Mimo sprzeciwu emerytowanego agenta Schwarza pewne jest, że pierwszy rewolwerowiec Ameryki rządził FBI jak despota. Jego życie osobiste pozostaje tajemnicą. Nigdy się nie ożenił, mówił, że poślubił pracę. Oficjalnie Hoover miał purytańskie poglądy. Zabronił podwładnym odwiedzania nocnych klubów, na przyjęciach wolno im było wypić tylko dwa drinki, jeszcze w 1967 r. zwolnił specjalistę Thomasa Cartera za to, że ten „spał z młodymi dziewczynami i nadal to robi”. Jeśli dyrektor FBI rzeczywiście miał skłonność do mężczyzn i przebierania się w kobiece stroje, z pewnością tylko podsycało to jego psychiczne burze. W tamtych czasach homoseksualizm nie był akceptowany, oznaczał dla urzędnika państwowego koniec kariery. Takie skłonności należało starannie ukrywać. Łowca czerwonych John Edgar Hoover urodził się w 1895 r. Ojciec przyszłego pierwszego policjanta Ameryki miał depresję i spędził kilka lat w klinice psychiatrycznej. Na życie Edgara znaczny wpływ wywarła dominująca matka Annie, z którą mieszkał aż do jej śmierci. Złośliwi nazywali go maminsynkiem. Studiował wieczorowo prawo w Waszyngtonie. Aby sfinansować studia, po śmierci ojca pracował jako goniec w Bibliotece Kongresu. Tam nabrał skłonności do gromadzenia informacji, która przerodziła się w obsesję. W 1917 r. został urzędnikiem Departamentu Sprawiedliwości. Zawsze nienagannie ubrany, pedantyczny, wyróżniał się pracowitością i szybko awansował. W 1919 r., w wieku 24 lat, był już szefem nowo utworzonego General Intelligence Division, prześladującego komunistów, anarchistów i radykalnych działaczy związkowych. W styczniu 1920 r. był inicjatorem największych masowych aresztowań w historii USA – ataku na prawdziwych i domniemanych komunistów, dokonanego w 33 miastach jednocześnie, w wyniku którego aresztowano 10 tys. osób. W maju 1924 r. został dyrektorem Biura Śledczego, instytucji mającej bardzo złą opinię, pełnej funkcjonariuszy brutalnych, nieudolnych i leniwych, niekiedy mających za sobą wyroki więzienia. Hoover żelazną ręką zreformował Biuro, zamknął niepotrzebne placówki i ograniczył administrację. Zatrudnił nowych ludzi, przeważnie młodych absolwentów szkół prawniczych, białych przedstawicieli klasy średniej. Znana jest opowieść, jak Hoover powitał kandydatów do służby krótkim uściskiem dłoni. Potem wrzasnął na podwładnych: „Nie
Tagi:
Krzysztof Kęciek