Ludobójcza polityka Hitlera w stosunku do Polski była realizowana przez wszystkie niemieckie formacje wojskowe W powszechnym odczuciu bestialstwo niemieckiego okupanta podczas II wojny światowej to głównie komory gazowe i zagłada Warszawy. Przez wiele lat, także w naszym kraju, pokutował mit o rycerskim Wehrmachcie, który zachował czyste ręce. Tymczasem to żołnierze w zielonych mundurach rozpoczęli eksterminację polskiej ludności. „Ci ludzie nie są o jeden cywilizacyjny szczebel, ale o wiele takich szczebli pod Niemcami. Dwa tysiące lat temu nasi przodkowie żyli lepiej – a przede wszystkim czyściej”. „Po wsiach pozostał tylko jeden albo dwa domy. Nie ma czego żałować. Wręcz przeciwnie – dobrze się stało, że te siedliska pluskiew zniknęły z powierzchni ziemi”. Te fragmenty listów niemieckich żołnierzy przytoczyłem w artykułach „Czarny wrzesień” (PRZEGLĄD nr 40/2013) oraz „Zlikwidować elity” (PRZEGLĄD nr 47/2013), w których opisałem niemieckie zbrodnie dokonane na cywilach w okupowanej Polsce. Cytaty te, oddające nastroje wśród żołnierzy niemieckich, obalały tezę, jakoby antysemityzm i nienawiść do Polaków były obecne jedynie wśród członków SS. We wspomnianych artykułach skupiłem się na działalności tzw. Einsatzgruppen i innych oddziałów specjalnych, których celem było pozbawienie narodu polskiego elit i sprowadzenie go do roli niewolników. Równolegle do zaplanowanych akcji likwidowania określonych grup szeregowi żołnierze Wehrmachtu mordowali ludność cywilną na mniejszą i większą skalę. Bez określonego planu, nie z przymusu, lecz z własnej woli, zabijali kobiety i dzieci, starych i młodych. Pod tymczasowym zarządem wojskowym Przypomnijmy więc: do 25 października 1939 r. w okupowanej Polsce władzę sprawował Wehrmacht poprzez tymczasowy zarząd wojskowy. Jemu podlegały wojsko oraz administracja cywilna. Oznacza to, że za wszystko, co w tym czasie działo się w podbitym kraju, odpowiedzialność ponosiła armia niemiecka. Dopiero od 26 października wszystkie prerogatywy przechodziły na naczelnego szefa administracji okupowanego obszaru, którym został Hans Frank. „Ty, mój drogi Franku, idź i dobrze realizuj w Polsce diabelskie dzieło”, miał usłyszeć od führera przyszły generalny gubernator. Jednak diabelskie dzieło realizowało się na długo przed nadejściem Franka. 1 września 1939 r.: „Po wycofaniu się polskiej straży granicznej pierwsze kilometry ziemi częstochowskiej Wehrmacht zdobył bez wystrzału, m.in. wieś i gminę Przystajń, gdzie jeden z żołnierzy wrzucił granat do schronu, w którym znajdowało się kilkanaście osób”. 6 września 1939 r.: „Żołnierze Wehrmachtu, wkraczając do wsi Krasna, gmina Stąporków, strzelali do jej mieszkańców, wrzucali granaty do mieszkań, piwnic i dołów, w których schronili się ludzie, oraz podpalali zabudowania gospodarcze strzałami z rakietnic”. 10 września 1939 r.: „Do wsi Besko, gm. Zarszyn, wkroczył niemiecki oddział wchodzący w skład 1. dywizji piechoty górskiej, dowodzony przez mjr. Pickera, pacyfikując wieś i mordując 21 jej mieszkańców, zarówno Polaków, jak i Ukraińców. Hitlerowcy obrzucali granatami budynki mieszkalne i gospodarcze, w wyniku czego spłonęło 40 zabudowań”. 13 września 1939 r.: „Żołnierze Wehrmachtu, idąc przez wieś Cecylówka, gm. Głowaczów, zabierali napotykane po drodze osoby, formując kolumnę czwórkową. Gdy doszli na drugi koniec wsi, wszystkich zatrzymanych zamknęli w jednej ze stodół. Hitlerowcy oblali benzyną stodołę i ją podpalili, a przez uchylone wrota wrzucili do wnętrza kilka granatów zapalających. W płomieniach zginęło 68 mężczyzn, mieszkańców tej wsi, jedynie trzech mężczyzn pod osłoną dymu zdołało uciec”. 17 września 1939 r.: „W miejscowości Henryków, gm. Rybno, Wehrmacht zamordował 76 Polaków”. To zaledwie kilka z długiej listy przykładów bestialstwa Wehrmachtu w pierwszych dniach wojny. Zebrane przez Józefa Fajkowskiego i Jana Religę w opasłym tomie „Zbrodnie hitlerowskie na wsi polskiej 1939-1945” stanowią swoisty akt oskarżenia wobec armii niemieckiej – zarówno oficerów, jak i szeregowców, którzy często z własnej i nieprzymuszonej woli mordowali polską ludność. Pogarda dla podludzi Zbrodnie dokonywane przez Wehrmacht nie wzięły się znikąd, stanowiły element przemyślanej polityki. Modne obecnie usprawiedliwianie Hitlera geopolityką czy antykomunizmem – co niestety robi także część naszych publicystów – pomija rasistowski aspekt niemieckiej agresji. To, że właśnie rasizm, pogarda dla „podludzi” były prawdziwym powodem ataku na Polskę, wyjaśnił sam führer kilka dni przed 1 września 1939 r. Podczas narady w Berghofie, w której uczestniczyło całe dowództwo
Tagi:
Krzysztof Wasilewski