Zbrodnicza insurekcja

Zbrodnicza insurekcja

Generał Bór na pewno żałuje swojej decyzji z 1 sierpnia, ale to Warszawy nie odbuduje Niewiele jest zapisków cywilów z czasów powstania warszawskiego. Dlatego za niezwykle ciekawy trzeba uznać nieznany „Dziennik z okresu powstania warszawskiego” Antoniego Mieczkowskiego. Oryginał znajduje się w zbiorach Centralnego Archiwum WP. O ile o sobie i dziejach rodziny Mieczkowski pisał niezwykle lakonicznie, o tyle powstanie zarejestrował niemalże z dokładnością kronikarza. Robione prawie codziennie notatki to cenny dokument opisujący przebieg walk, sytuację warszawiaków, zachowania powstańców i ludności cywilnej, nie zawsze godne pochwały, a także Niemców, wśród których obok zbrodniarzy dostrzegał wiele humanitarnych postaw. Nie brakuje ocen polskiego Londynu, władz państwa podziemnego oraz Związku Radzieckiego. Poniższy fragment pochodzi z III tomu wydanego przez PRZEGLĄD pięcioksięgu „Zakłamana historia powstania” pod redakcją Pawła Dybicza i Józefa Stępnia. 6 sierpnia, godz. 16.30 Dzisiaj zbieraliśmy na podwórku przyniesione przez wiatr spalone kartki książek. Z odcyfrowanego tekstu zorientowałem się, że to jakaś poważna biblioteka głównie dzieł historycznych. Po co to palą ci krzewiciele kultury? (…) Jeśli bolszewicy się nie pospieszą i Warszawy nie zajmą w najbliższych dniach, to nasi germańscy cywilizatorzy zdążą całą Warszawę z dymem puścić, aby móc następnie w „Wehrmachtberichcie” umieścić lekceważące zdanie: „Die Truemmer von Warschau wurden befehlmaessig geraeumt” (Ruiny Warszawy zostały na rozkaz uprzątnięte). Bo i po co to zniszczenie domów mieszkalnych, które miały to nieszczęście być zajęte przez wojsko czy jakąś cywilną lub partyjną władzę? Czy to bolszewików ma skrzywdzić? Najwyżej po wkroczeniu wyrzucą znów ludność cywilną z innych mieszkań. W tej chwili ogromny obłok dymu od strony Górnośląskiej. Może to dom Akademiczek, może Sejm, a może i Matejki? Można już w całkowitą apatię i rezygnację wpaść wobec tych widoków i wobec braku wieści z domu. Trzeba się zdać na los i czekać, czekać beznadziejnie, jakim ciosem nas obdarzy. 8 sierpnia, godz. 15.20 (…) Iza i jej towarzyszka poszły do dowództwa polskich powstańców – na Czerniakowskiej koło stadionu. To, co opowiedziały o wrażeniach tam odniesionych, jest po prostu koszmarem: brud, bałagan, zamieszanie, słabe uzbrojenie i brak amunicji. Młodzież i smarkateria urządziła sobie zabawę w wojnę, z ćmiącymi setkami papierosów i flirtującymi panienkami u boku. Naturalnie górnolotne frazesy patriotyczne w ustach: „trudno, ofiary być muszą”, „niech ich rozstrzelają, my rozstrzelamy 400 Niemców” (a mają aż dwóch jeńców niemieckich), „Anglia zapowiedziała, że też w odwet będzie rozstrzeliwać Niemców”. No i naturalnie podejrzenia o szerzenie defetyzmu, o szpiegostwo: „Ja panie każę rozstrzelać”. Zupełnie jak w pamiętnym wrześniu 1939 r. I teraz jest sytuacja taka, że ani nie mają czołgów, ani ciężkiej broni – ograniczają się do pukaniny z rewolwerów, a Niemcy, niezdający sobie chyba sprawy ze słabości powstańców i w ogóle tchórzliwi z natury, zamiast przejść do ataku i zlikwidować tę ruchawkę, palą ze złości domy i łapią ludzi niewinnych, lojalnych – tych, co do powstania nie poszli. Głupota i fanfaronada naszych idą doprawdy w zawody z tępotą i tchórzostwem niemieckim. Podobno przyszedł rozkaz z Londynu, inni zaś twierdzą, że to Moskwa go sfałszowała, ale cała ta insurekcja jest zbrodnią popełnioną na tysiącach niewinnie ginących ludzi. I to zbrodnią szaleńczą, bo jakiż cel, jaka idea tego ruchu? Pozbycie się Niemców? Przecież oni sami wychodzili, wyjeżdżali spokojnie bez tarć, aż miło było patrzeć. Więc po co ich napadać, tak wbijać im nóż w plecy i doprowadzać osaczoną bestię do szału? 14 sierpnia, godz. 17.53 (…) Bolszewicy zupełnie zdecydowanie omijają Warszawę w swoich posunięciach. Ta podła gra na zwłokę powoduje olbrzymie ofiary w ludziach i domach u nas i raz jeszcze zdaje się wskazywać, że powstanie przedwczesne było błędem nie do darowania. Bardzo mętnie tłumaczą w naszych gazetkach konieczność zrobienia powstania przewidywanymi zniszczeniami, których by Niemcy, wycofując się, dokonali. Na pewno byłyby dziesięciokrotnie mniejsze niż te, które już się stały. A mam wrażenie, że w razie zawarcia przez AK cichego porozumienia z Niemcami, że damy im spokojnie wyjść, ograniczyliby się najwyżej do wysadzenia mostów! Doprawdy, że ten bezpłodny heroizm tylko toruje drogę bolszewikom. Jeśli chodzi o walkę z Niemcami, to przecież po ich wycofaniu się można było stworzyć armię ochotniczą i walczyć ramię w ramię z bolszewikami, a nie wyniszczać Warszawę! 21

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 31/2022

Kategorie: Historia