Dr Joanna Rabiega-Wiśniewska – adiunkt w Instytucie Badań Edukacyjnych. Wykłada na Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej oraz w Collegium Verum w Warszawie. Rozmawia Beata Igielska Jak pani jako lingwista informatyczny ocenia zdalną edukację z ostatnich miesięcy? – Nie tyle jako lingwista, ile jako edukator. W pracy badawczej obserwuję kilka ścieżek: jak dotrzeć z technologiami do nauczyciela, jak do dzieci, jak nauczyciel współpracuje z dzieckiem. Z powodu pandemii na wszystkich zdalne nauczanie spadło nagle, a zwykle do tak radykalnych zmian przygotowujemy się latami. Określenie nauczanie zdalne może oznaczać również nauczanie kores- pondencyjne. To nauczanie udało się wdrożyć, ale jak zawsze w takiej sytuacji pojawiają się problemy: część nauczycieli nie ma w domu internetu albo sprzętu, do tej pory korzystali z niego w szkole. Także część uczniów nie ma dostępu do technologii. Zdaniem Centrum Cyfrowego 16%. – To dużo. Niemniej jednak samo wprowadzenie e-learningu udało się od strony technicznej. Nikt nie powiedział: nie da się. Wszyscy włożyli mnóstwo pracy w to, żeby się dało. Przeprowadziła pani badanie w szkole wyższej. Co panią zainteresowało w tej nowej sytuacji edukacyjnej? – Na studentów e-learning spadł gwałtowniej niż na uczniów. Zainteresowało mnie, jak oni w tej sytuacji się czują, bo zdecydowanie za mało interesujemy się aspektem psychologicznym. Badanie pokazało, że zajęcia przez internet podobają się studentom, akademicy odpowiadają na mejle, odsyłają prace. Ale zapytałam też, czy nauczanie zdalne budzi niepokój, czy radość. Stawiałam na to drugie, bo skoro w mojej grupie studenckiej tylko jedna trzecia to warszawiacy, a reszta pochodzi z małych miast i wsi i poświęca mnóstwo czasu, żeby dojechać na zajęcia, to oczekiwałam entuzjazmu. Okazało się, że studentom brakuje bezpośredniego kontaktu z rówieśnikami, z wykładowcą oraz uniwersyteckiej atmosfery. Obawiali się, czy ich praca na odległość zostanie doceniona, czy będą mieli zaliczone zajęcia, czy nie będą musieli powtarzać semestru. Wyrażali niepewność, co dalej, czy są bezpieczni – nieliczni podnosili sprawę zdrowia, większość martwiła się o naukę, czy sobie poradzi bez omówienia materiału, bez możliwości dyskusji. Zastanawiali się, czy to jest prawdziwe uczenie się. Na pytanie, czy odczuwali radość, połowa odpowiedziała, że nic pozytywnego nie czuła. Na wykresach widać tyle samo niepokoju co obojętności, a mało radości. A samopoczucie nauczycieli? – Na Edunews.pl pod koniec kwietnia został opublikowany list nauczycielki Izabeli Bartol. Opisała, jak wygląda jej życie na co dzień, nie tylko techniczne aspekty nauczania na odległość. Matka nastoletniej córki i czteroletniego syna poświęcała wiele godzin lekcjom, a przecież powinna pomagać też swoim dzieciom w nauce zdalnej. To pokazuje spiętrzenie pracy dla wszystkich. Jeżeli ktoś jest rodzicem i nauczycielem, wszystko robi się bardzo trudne. Drugi tekst, na który zwróciłam uwagę, bo szedł w kierunku moich badań, też pochodzi z Edunews.pl. Stanisław Czachorowski napisał: zdalna edukacja pokazała, jak ważne są kontakty bezpośrednie. Trudno się nie zgodzić z tą diagnozą. Edukacja to żywa relacja. – Jeszcze nie wiemy, jak zdalne nauczanie wpłynęło na relacje. Są nauczyciele, którzy dbali o nie, starali się mieć czas indywidualnie dla każdego. Z badań przeprowadzonych przez ZNP wynika, że poświęcali oni 40-60 godzin tygodniowo na pracę. Gdyby zadbali jeszcze bardziej o relacje, byłoby tych godzin znacznie więcej. Prowadzenie lekcji, sprawdzanie wszystkich prac – jeśli ktoś ma pięć klas po 25 osób, to te liczby rosną absurdalnie. Rozmawiałam z nauczycielami i trudno mi było uwierzyć, gdy opowiadali, jak wiele robią. Równolegle do pracy dydaktycznej wypełniali mnóstwo papierów. Jestem bardzo ciekawa, jak poradzili sobie nauczyciele, którzy do tej pory nawet nie odbierali poczty elektronicznej, bo nie było takiej potrzeby lub możliwości. Takich, którzy nie mieli wcześniej kontaktu z nauką zdalną, jest 85%. Z kolei raport „Kształcenie na odległość w Polsce w czasie pandemii COVID-19” Sylwii Jaskulskiej i Barbary Jankowiak z UAM, zrobiony na podstawie ankiet od 760 osób, zwraca uwagę, że realizowanie funkcji wychowawczej i opiekuńczej szkoły jest przy nauce zdalnej niemożliwe. Aż 60% badanych nauczycieli podnosiło kwestię pogłębienia różnic między uczniami. – Nie ma całościowych badań na temat edukacji zdalnej. Różnice między uczniami będą wynikały nie tylko z dostępu do technologii lub jego braku, ale też z różnic społecznych i tego, czy dana grupa dzieci już wcześniej była zaznajomiona z technologią cyfrową.