Po raz pierwszy w Kolumbii lewica ma szanse dojść do władzy 17 czerwca Kolumbijczycy wybiorą prezydenta. W II turze zagłosują na Ivána Duque albo Gustava Petra. Zdaniem ekspertów to najważniejsze wybory w tym kraju w ostatnich dziesięcioleciach. Nie tylko dlatego, że pierwsze od podpisania porozumienia pokojowego z partyzantami Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC) i że już w I turze, 27 kwietnia, wzięło udział ponad 19 mln Kolumbijczyków, 6 mln więcej niż w wyborach 2014 r. Po raz pierwszy istnieje możliwość przejęcia władzy przez lewicę. „My, Kolumbijczycy, nigdy dotąd w historii nie byliśmy tak blisko dojścia lewicy do władzy. W najbliższych dniach będą się ważyć losy kraju i regionu”, uważa konstytucjonalista Juan Manuel Charry. Silna pozycja byłego prezydenta I turę wyborów wygrał Iván Duque reprezentujący Centrum Demokratyczne, którego przywódcą jest były prezydent Álvaro Uribe. Duque otrzymał 39% głosów (ponad 7,5 mln). Lewicowy kandydat Gustavo Petro uzyskał poparcie 25% (4,8 mln) wyborców. Niewiele mniej głosów – 23% (4,5 mln) – zdobył kandydat Partii Zielonych, Sergio Fajardo. Różnica między Fajardem, byłym gubernatorem Antioqui, a Petrem, byłym burmistrzem Bogoty, wyniosła tylko 261 558 głosów. Co ciekawe, Fajardo wygrał z Petrem w samej Bogocie. Wielkim przegranym był Humberto de la Calle, który przez pięć lat przewodził stronie partyzanckiej w rozmowach z rządem. Otrzymał on zaledwie 2% głosów (prawie 400 tys.), choć to i tak więcej, niż przewidywano. Wyniki I tury mogłyby wskazywać na umacnianie się pozycji byłego prezydenta Uribego. Jednak teraz kluczowe będą zawarte sojusze. O ostatecznym wyniku zadecyduje Sergio Fajardo. Chociaż w pierwszych wystąpieniach po ogłoszeniu rezultatów kandydat Zielonych nie mówił nic o możliwym przymierzu, analitycy kolumbijskiej sceny politycznej są zgodni, że bliżej mu do Petra niż do jego kontrkandydata. Fajardo z zawodu jest nauczycielem matematyki. Cieszy się dużą sympatią tych, którym opatrzyły się już twarze dotychczasowych polityków. Duque – ulubieniec kobiet 41-letni Iván Duque Márquez jest nowicjuszem w polityce. Reprezentuje część społeczeństwa niezadowoloną z zawarcia porozumienia z FARC. Na spotkaniach z wyborcami pojawia się w kapeluszu, zawsze szarmancki, przez co zapewnił sobie głosy większości kobiet, do których zwraca się per „księżniczki”. Ukończył studia prawnicze na uniwersytecie w Bogocie, by potem na Uniwersytecie Georgetown (USA) specjalizować się w prawie gospodarczym. Karierę zawodową zrobił głównie w Stanach Zjednoczonych. Był m.in. konsultantem Banku Rozwoju Ameryki Łacińskiej (CAF) i doradcą Międzyamerykańskiego Banku Rozwoju (BID). Zarzuca się mu przede wszystkim brak doświadczenia i to, że będzie marionetką w rękach Uribego. „Będę prezydentem i będę podejmował decyzje”, odpowiada na to Duque, który rzeczywiście cieszy się poparciem byłego prezydenta, uważanego za najwybitniejszego polityka kolumbijskiego ostatnich dekad. Przeciwnicy obawiają się też jego propozycji połączenia sześciu sądów najwyższych z Trybunałem Konstytucyjnym włącznie. Petro – lewicowiec z kartą partyzancką Starszy o 17 lat kandydat koalicji Ludzka Kolumbia Gustavo Francisco Petro Urrego z zawodu jest ekonomistą. Ma duże doświadczenie polityczne jako deputowany, senator i burmistrz Bogoty. W przeszłości był partyzantem M-19, ugrupowania odpowiedzialnego m.in. za atak na Pałac Sprawiedliwości w listopadzie 1985 r., zakończony śmiercią 98 osób. Z M-19 Petro związał się, mając 17 lat. Przyjął pseudonim „Aureliano” na cześć płk. Aureliana Buendíi z powieści Gabriela Garcii Márqueza „Sto lat samotności”. Za udział w partyzantce został skazany na dwa lata więzienia. Życie polityczne rozpoczął po ogłoszeniu demobilizacji M-19 i podpisaniu w 1990 r. porozumienia pokojowego z rządem Virgilia Barca. Ukończone w Kolumbii studia ekonomiczne uzupełnił studiami na Katolickim Uniwersytecie w Louvain (Belgia) w zakresie ochrony środowiska i rozwoju miejskiego. Deputowany do Izby Reprezentantów (1991-1994 i 1998-2006) i senator (2006-2010). W okresie prześladowań działaczy lewicowych i w obliczu zagrożenia życia wyjechał do Brukseli w charakterze I sekretarza ambasady Kolumbii (1994-1996). W Senacie występował przeciw korupcji i ujawniał powiązania między politykami a członkami tzw. samoobrony, grupy zbrojnej do walki z partyzantami. Wydobywał na jaw przypadki pozasądowych egzekucji dokonywanych przez wojsko, nielegalne podsłuchy dziennikarzy, obrońców praw człowieka i przedstawicieli opozycji przez służby specjalne (DAS). Petro stara się o prezydenturę po raz drugi. W 2010 r., reprezentując Alternatywny Biegun