Ze skrajności w skrajność

Ze skrajności w skrajność

Jak komentatorzy sportowi zdali egzamin z igrzysk? Niemal każdy słuchacz ma swoje zdanie na ich temat. Śmieszą, denerwują, nierzadko wzruszają – wzbudzają wszelkie możliwe emocje. W przeszłości wydawano nawet specjalne płyty długogrające z ich wpadkami. Zawód komentatora sportowego nie jest łatwym kawałkiem chleba, choć trzeba przyznać, że często to oni sami, na własne życzenie, utrudniają sobie życie. – Nie da się dogodzić wszystkim. Na igrzyskach nie było idealnie, jednak muszę ostatecznie przyznać, że sprawozdawcy TVP zdali ten egzamin. Co więcej, zarówno ostatnia impreza, jak i Euro potwierdziły, że w publicznej telewizji są utalentowani sprawozdawcy – mówi „Przeglądowi” legendarny sprawozdawca, założyciel słynnego Studia S-13, Bogdan Tuszyński. Bez większych wpadek Na ostateczny efekt realizacji wielkich imprez sportowych, takich jak igrzyska olimpijskie czy mistrzostwa świata w piłce nożnej, składa się praca mas ludzi, odpowiedzialnych za różne elementy transmisji, jednak często końcowe oceny formułuje się przez pryzmat wypowiedzi komentatorów sportowych. Oceny te, po niedawno zakończonych igrzyskach w Londynie, są raczej dobre. To duże zaskoczenie, gdyż z podsumowań po mistrzostwach Europy w Polsce i na Ukrainie można było wysnuć wniosek, że z komentatorami jest jeszcze gorzej niż z piłkarzami.„Siedzi przy mikrofonie od 40 lat. To widać. Gdyby oceniać tylko predyspozycje głosowe, to, jak buduje napięcie, jak oddaje atmosferę spotkania, dostałby pewnie od nas ósemkę. (…) Ma atuty, których nie da się zatracić brakiem przygotowania i ignorancją. Ale właśnie, ignorancja to druga strona medalu, za którą przysługuje mu nota jeden. Za lekceważenie widza, za przejęzyczenia, pomyłki, nieznajomość nazwisk. Niestety, świat »Szpakowi« ucieka, a on, choć mógłby, już nie próbuje go gonić. Za dużo w tym wszystkim wciskania kitu i gry na emocjach, a za mało fachowej wiedzy. Pora na zasłużoną emeryturę”, pisał o Dariuszu Szpakowskim Krzysztof Stanowski, redaktor naczelny opiniotwórczego portalu Weszło.com, a to tylko jedna z wielu opinii, dostało się również innym. – Szpakowski mi nie przeszkadza, wcale nie uważam, by było go za dużo. Dobrze radził sobie z komentowaniem wioślarstwa – przekonuje Tuszyński. Piłka nożna na igrzyskach olimpijskich jest jednak sportem mało pożądanym, to raczej bezmiar tych mniej powszechnych, a co za tym idzie – trudniejszych dyscyplin jest w tym przypadku esencją. A do nich należy się przygotować dużo staranniej. Tuszyński podkreśla, że właśnie to pole minowe w postaci m.in. kajakarstwa górskiego, łucznictwa czy floretu zmobilizowało sprawozdawców do wzmożonej koncentracji.– W końcowej ocenie trzeba wziąć pod uwagę wielkość przedsięwzięcia. Pamiętajmy, że telewizje zazwyczaj ograniczają się do najpopularniejszych dyscyplin. A teraz trzeba było pokazać wszystko – od piłki nożnej, przez dziesięciobój, na zapasach i gimnastyce artystycznej kończąc. Dziury, którymi wydawały się te niszowe dyscypliny, zostały załatane. To specyfika igrzysk, trzeba często robić coś, co nie jest dla nas codziennością – twierdzi nasz ekspert. Ranking internetowy Portale o tematyce sportowej publikowały pełne zestawienia wszystkich sprawozdawców wraz z ocenami. Według obserwatorów, Londyn 2012 był sukcesem Janusza Pindery (boks, tenis stołowy), Krzysztofa Wyrzykowskiego (kolarstwo szosowe i torowe), Piotra Sobczyńskiego (m.in. ceremonie otwarcia i zamknięcia, koszykówka) czy Marka Rudzińskiego (lekka atletyka, koszykówka), wytransferowanego z Eurosportu. Według internautów, wspomniani komentatorzy potrafią łączyć wspaniałe opowieści o historii mniej znanych dyscyplin z umiejętnym podkręcaniem emocji, bez zbędnego patosu, a w dyscyplinach mniej dynamicznych, w oczekiwaniu na finisz, zgrabnie zająć czas luźnym (ale nie frywolnym) poczuciem humoru i ciekawymi dygresjami. Ostatniego z wymienionych sprawozdawców wyróżnił również Bogdan Tuszyński, twierdząc, że był on przygotowany wzorowo, a jego pojawienie się w TVP wyraźnie wzmocniło kadrę dziennikarską. Znakomite oceny i za Euro, i za igrzyska zebrał Jacek Laskowski, na co dzień dziennikarz Canal+. W Eurosporcie brylował natomiast niezmordowany Bogdan Chruścicki, który obsługiwał niezliczoną ilość konkurencji. Badminton, wioślarstwo, zapasy? Żaden problem. Z charakterystyczną dla siebie opieszałością sprawia wrażenie, jakby żywcem chciał przenieść radiową manierę Wojciecha Manna na areny sportowe.Nie zawsze było jednak tak różowo – niektórzy do igrzysk przygotowani byli co najwyżej przeciętnie, drażniąc gadatliwością, zapominając, że komentarz nie jest głównym celem transmisji. Inni zaś swoją flegmatycznością skłaniali do zmiany kanału. Najgłośniej komentowane w mediach były odsunięcie od studia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 34/2012

Kategorie: Media