Czyli mit niezależności za pieniądze Im więcej mamy pieniędzy, tym bardziej jesteśmy niezależni, wolni, autonomiczni. Liczy się też nowoczesna technologia, którą możemy się posługiwać dzięki pieniądzom – zarobionym lub pożyczonym w banku. Dla pieniędzy wielu z nas zrobi więc dużo, a nawet wszystko. Wierzymy bowiem, że w ten sposób zyskamy to, co w życiu najważniejsze. Czy tak jest? Czy kierując się przekonaniem, że pieniądze dają nam wolność, osiągamy to, o czym marzymy? Czy to tylko jeden ze współczesnych mitów, które kierują nas na złą drogę? A jeśli tak, to w jaki sposób mit o wolności za pieniądze, zależnej od technologii, wpływa na nasze życie i jak go rozwiać? Skromne, spokojne życie mało kogo dziś pociąga. Podobnie jak ważna społecznie praca, ale za niską pensję – na przykład nauczanie. Czy staliśmy się tak strasznie pazerni? Czy może chodzi o jakieś nasze przekonania? – To skutek działania jednego z mitów współczesności, który skutecznie narzuca nam sposób widzenia świata i naszej misji na tym świecie. Mit brzmi: „Im więcej pieniędzy i rzeczy będziesz posiadał, tym bardziej będziesz czuł się wolny i spełniony”. Wygląda jednak na to, że dla mitu stałego gospodarczego wzrostu i rozwijającej się w nieskończoność konsumpcji – która ma nas wszystkich uszczęśliwić – nadeszły ciężkie czasy. Problemy świata stały się tak trudne, a przyszłość tak niepewna, że powszechne przekonanie o wolnym rynku wolnych ludzi i niezawodnym państwie, które nas nigdy nie opuści w potrzebie, gwałtownie traci zdolność uwodzenia ludzkich umysłów i sumień. Kryzys ekonomiczny sprawi zapewne, że kilka naszych ulubionych mitów upadnie lub rozwieje się na naszych oczach. Kłopot w tym, że wielu tak bardzo uwierzyło w mit konsumpcyjnego szczęścia i wolności, że stał się on sensem naszej indywidualnej i zbiorowej egzystencji. Dlatego jest mało prawdopodobne, że jako zbiorowość będziemy umieli rozpoznać i przyjąć z wdzięcznością wyzwalające wichry zmian, nawet gdyby niosły nadzieję na spokojne, spełnione, skromne życie w zgodzie ze sobą. Mówisz o kryzysie ekonomicznym w Europie, o rosnącym bezrobociu wśród młodych ludzi, które także w Polsce sięga już według różnych badań 20-30%? – Również o tym. Dlatego trzeba rozmawiać o mitach współczesności. Czym one są? Skąd się biorą? Jak nie dać się im uśpić? Jak żyć w dzisiejszym, ponowoczesnym, płynnym świecie, gdy wszystko, w co dotychczas wierzyliśmy, co dawało nam oparcie i poczucie bezpieczeństwa, na naszych oczach rozpada się i przemija? Na początek dobrze wiedzieć, że niezbędnym warunkiem istnienia i przetrwania postkapitalistycznej gospodarki – i cywilizacji, którą ukształtowała – jest nieustanne instalowanie w naszych umysłach nowych, sztucznych potrzeb, skłaniających nas do kupowania coraz większej ilości rzeczy i usług, a tym samym do coraz cięższej pracy. Nad umiejętnym wzbudzaniem naszych potrzeb konsumpcyjnych pracują sztaby naukowców, marketingowców, PR-owców, polityków i speców od gospodarki. A my – skoro godzimy się na taki sposób życia – aby zachować poczucie sensu i godności, wierzymy lub dobrze udajemy, że wierzymy, w mit konsumpcyjnej, ekonomicznej niezależności i szczęśliwości. Ba! Wierzymy w istnienie Konsumpcyjnego Raju, gdzie mamy być wiecznie młodzi, piękni, bogaci, modnie ubrani i szalenie seksi! – Wyścig ku stale oddalającemu się horyzontowi konsumpcyjnego szczęścia trwa i przyspiesza z każdą chwilą. Mężczyźni coraz częściej wymieniają na nowe wersje swoje samochody, komputery, telewizory, komórki, zegarki, różne sprzęty i gadżety. Kobiety podobnie – plus: AGD, kosmetyki, modne ciuchy i zabiegi upiększające. Dzieje się tak, bo daliśmy sobie wmówić, że im większe robimy zakupy, im więcej zarabiamy i im więcej wydajemy, tym bardziej jesteśmy wolni. No tak, ale jeśli mamy pieniądze, to naprawdę możemy realizować swoje plany i marzenia. – Zgoda. Pod warunkiem jednak, że nie zabraknie nam rozsądku, umiaru i kierunku. Wolnością nie są przecież bezmyślne, kompulsywne zakupy, czyli wydawanie zarobionych ciężką pracą pieniędzy, a potem pracowanie jeszcze więcej, by móc jeszcze więcej wydać i utrzymać na chodzie to, co wcześniej kupiliśmy. Wtedy już na nic więcej nie wystarcza nam czasu ani sił. Robi się smutno i groźnie. Ale czy można tego uniknąć? Jak to zrobić, żeby nie wpaść w spiralę narastających wydatków i coraz cięższej
Tagi:
Beata Pawłowicz