Zęby w niełasce
NFZ bezsensownie oszczędza na stomatologii We wszystkich mediach można zobaczyć reklamy past do zębów, klejów do protez itp. W „Przeglądzie” (nr 15/2014) znalazłem zaś informację, że ponad 90% dzieci i młodzieży ma próchnicę zębów, a prawie 40% emerytów nie ma już ani jednego własnego zęba. To z całą pewnością dane zaniżone. Bezzębni są ludzie mający daleko do emerytury. Cięcia na kontraktach Niestety, problem ten nikogo u nas, z wyjątkiem dentystów, nie obchodzi. Zaniechano nawet publikacji w czasopismach specjalistycznych wielu prac epidemiologicznych dotyczących chorób jamy ustnej i zębów, dających podstawę do wprowadzania programów prozdrowotnych i profilaktyki. W czerwcu NFZ zakończył postępowanie konkursowe w zakresie usług stomatologicznych na lata 2014-2016. Po raz kolejny zakontraktowano mniej świadczeń niż w poprzednim konkursie ofert, zwłaszcza w małych ośrodkach zdrowia na terenach wiejskich, gdzie ta pomoc jest szczególnie potrzebna. Tymczasem ograniczenie świadczeń w tej dziedzinie ochrony zdrowia będzie skutkowało przez wiele następnych lat schorzeniami ogólnoustrojowymi. To z kolei spowoduje w skali kraju kolosalny wzrost wydatków na leczenie następstw. Stomatologia nie służy upiększaniu zębów, lecz przede wszystkim ich leczeniu i zapobieganiu wielu schorzeniom, które mają początek w jamie ustnej. W końcu zabiegi wykonują lekarze, a nie np. kosmetyczki. Niestety, dla decydentów NFZ ten pierwszy aspekt, kosmetyczny, jest chyba najważniejszy. Raj dla bakterii Gwoli rzetelności, jama ustna to najbrudniejszy otwór fizjologiczny w ciele człowieka. W badaniach laboratoryjnych stwierdzono w niej wszystkie dotychczas znane drobnoustroje chorobotwórcze. Bytują one przede wszystkim w ubytkach próchnicowych oraz w tzw. patologicznych kieszonkach dziąsłowych i powodują wiele schorzeń ogólnoustrojowych, tzw. odogniskowych. Największą zjadliwość chorobotwórczą wykazują bakterie: Actinobacillus actinomycetemcomitans, Porphyromonas gingivalis, Tannerella forsythia, Treponema denticola, Chlamydia pneumoniae, Helicobacter pylori oraz grupa drobnoustrojów zwana nanobakteriami z powodu ich niewielkich rozmiarów (kilkakrotnie mniejsze od wirusów, podejrzane m.in. o powodowanie zawału zakaźnego). Po przedostaniu się w głąb organizmu powodują uszkodzenia naczyń krwionośnych, odkładanie złogów miażdżycowych w naczyniach tętniczych, szczególnie wieńcowych. Udowodniono ponad wszelką wątpliwość, że kobiety z zaawansowaną chorobą przyzębia (popularnie zwaną parodontozą) kilkakrotnie częściej rodzą przed terminem, a ich dzieci mają znaczną niedowagę. Od próchnicy do zawału Z kolei u pacjentów ze zdrowym przyzębiem zdecydowanie niższy jest poziom CRP (białka ostrej fazy), co świadczy o braku stanów zapalnych, czyli o ogólnym zdrowiu organizmu. Przykłady i wyniki badań klinicznych można by mnożyć w nieskończoność. Dlatego m.in. chirurdzy, okuliści czy laryngolodzy przed planowanym zabiegiem żądają od pacjenta wyleczenia zębów i chorób przyzębia. Również reumatolog czy kardiolog nie podejmie leczenia przed usunięciem zębopochodnych ognisk zapalnych. Natomiast poprawianie wizerunku zewnętrznego, czyli kosmetyka, jest ostatnim zadaniem lekarza dentysty, wykonywanym po wyleczeniu zębów. Jeden z decydentów w NFZ powiedział kiedyś, że nakłady na stomatologię muszą być mniejsze, ponieważ „jest różnica między pacjentem z bolącym zębem a z zawałem”. W istocie jest, ten pierwszy może poczekać nieco dłużej. Ale zawał, choroby nerek, zapalenie wsierdzia, zapalenie stawów, stany zapalne zatok szczękowych i czołowych, ropnie wewnątrzczaszkowe, udary i wiele innych schorzeń ogólnoustrojowych mają źródło w schorzeniach zębów i przyzębia. Taka jest prawda. Powinni to wziąć pod rozwagę minister zdrowia i prezes NFZ. Panowie, nie wymieniamy serca po to, żeby ładnie wyglądało, tylko żeby pełniło skutecznie swoją funkcję. Natomiast zęby i przyzębie leczymy po to, aby nie trzeba było w przyszłości wymieniać serca. Szwedzi brali przykład W latach 1960-1990 organizowano w Polsce struktury opieki zdrowotnej dla ogółu społeczeństwa. Stworzono sieć szpitali, poradni i przychodni od szczebla wiejskiego poprzez gminny, powiatowy po wojewódzki. Były poradnie przyzakładowe i międzyzakładowe, w których przeprowadzano systematyczne badania okresowe uwzględniające czynniki szkodliwe w miejscu pracy, jak również eliminowano z udziału w produkcji osoby chore do czasu uzyskania świadectwa zdrowia. Dotyczyło to głównie pracowników przemysłu spożywczego, lecz również innych gałęzi przemysłu. Trudno bowiem było pogodzić się z tym, że pracownik mający w ustach kilka zgorzelinowych korzeni produkuje wafle bądź pierniczki, chuchając na nie tymi drobnoustrojami. Na poziomie ośrodków wiejskich działały przychodnie ogólne oraz podstawowej opieki dentystycznej. Gminne ośrodki zdrowia w zakresie stomatologicznym odgrywały tę samą rolę, ponadto