Zepsuta ryba

Zepsuta ryba

Tajemnicze i zaskakujące przypadki medyczne Dr med. Lisa Sanders Rezydent pierwszego roku doktor Kurtland Ma podszedł do leżącego na kozetce młodego mężczyzny. Było wcześnie rano i szpital był pogrążony w ciszy. Pacjent wyglądał zaskakująco dobrze. Lekarz zdążył się już przyzwyczaić, że o poranku do izby przyjęć centrum medycznego Jacobi w Brooklynie docierali tylko chorzy w bardzo złym stanie. Krótka historia choroby wskazywała, że mężczyzna zgłosił się na pogotowie z powodu kłopotów z chodzeniem. Doskwierały mu też ból i zawroty głowy. Jego czynności życiowe i wstępne badania krwi były jednak w normie. Zwierzchniczka doktora Ma, przekazując mu dokumentację pacjenta, wspomniała, że to dziwny przypadek. – Nie mam pojęcia, co się z nim dzieje – powiedziała. – Ale chyba trzeba mu zrobić tomografię głowy. Pacjent miał 28 lat. Twierdził, że jeszcze trzy dni wcześniej był zupełnie zdrowy. Wybrali się wtedy z dziewczyną na Bahamy z okazji jego urodzin. Dzień spędzili aktywnie, pływając i nurkując, a wieczorem poszli do modnej, rekomendowanej restauracji. Obydwoje zamówili dania rybne – dziewczyna lucjana czerwonego, on barakudę. Po kolacji poszli potańczyć. Na parkiecie mężczyzna nagle poczuł przeszywający ból brzucha, który był tak intensywny, że zabrakło mu tchu. Z trudem dotarł do toalety – skurcze jelit wkrótce przerodziły się w biegunkę. Miał nadzieję, że szybko mu przejdzie, ale objawy się utrzymywały i ostatecznie musiał wrócić do hotelu. Jego dziewczyna zażartowała w drodze powrotnej, że następnym razem nie powinien zapraszać wirusów na swój urodzinowy wyjazd. Mijali grupy roześmianych turystów, a on marzył tylko o tym, aby położyć się do łóżka. Kiedy dotarli do hotelowego pokoju, nie mógł zasnąć. Czuł, że ma gorączkę. Z powodu dolegliwości żołądkowych co chwilę musiał wstawać do toalety. W końcu obudził swoją dziewczynę i powiedział, że musi jechać do szpitala. W maleńkiej izbie przyjęć bahamskiego ambulatorium mężczyzna zaczął wymiotować. Torsje wstrząsały jego ciałem nawet wtedy, gdy pozbył się całej treści żołądka. Resztę nocy spędził półprzytomny w szpitalu. Pamiętał tylko, że robiono mu jakieś badania, oraz to, że ból i nudności powoli mijały. Lekarze bahamskiego szpitala zaglądali do niego regularnie. Pacjent miał wysoką temperaturę, bardzo bolał go brzuch, nawet przy najlżejszym dotyku. Czyżby miał zapalenie wyrostka robaczkowego albo wątroby? A może po prostu poważnie się czymś zatruł? Tomografia komputerowa nie wykazała żadnych zmian w obrębie wyrostka, a badania krwi wykluczyły zarówno zapalenie wątroby, jak i inne choroby zakaźne. Dzięki lekom przeciwwymiotnym najdotkliwsze z objawów powoli ustępowały. Od jednego z opiekujących się nim lekarzy wycieńczony mężczyzna dowiedział się, że to pewnie zatrucie pokarmowe. Większość z nich jest wynikiem spożycia bakterii okrężnicy (Escherichia coli), salmonelli lub gronkowca (Staphylococcus aureus). Owoce morza mogą zawierać mniej znaną bakterię przecinkowca (Vibrio parahaemolyticus), zwykle ginie ona jednak pod wpływem odpowiedniej obróbki termicznej. – Czy jedliście sushi? – dopytywał lekarz. – Nie, nasze ryby były dobrze wysmażone – zapewniła go dziewczyna pacjenta. Lekarz wzruszył tylko ramionami i powiedział: – Zwykle i tak nie ma sensu identyfikować bakterii, bo leczenie jest takie samo, bez względu na to, co wywołało zatrucie. Proszę przyjmować dużo płynów – dodał na odchodnym. Rano mężczyzna poczuł się nieco lepiej. Przepisano mu jakiś antybiotyk oraz leki przeciwwymiotne i odesłano do hotelu z zaleceniem, by odpoczywał. Przez kolejne dwa dni właściwie ciągle spał, ale trzeciego poczuł się na tyle dobrze, by wyjść. Kiedy wkładał ubranie, zauważył, że ruchy jego rąk były wyjątkowo nieporadne. Odczuwał też dziwne mrowienie w stopach i wydawało mu się, że chodzi po dywanie z milionów falujących igiełek. Nie był pewien, czy będzie w stanie coś zjeść, więc dziewczyna kupiła mu na stoisku ze świeżymi sokami koktajl owocowy. Burczało mu w brzuchu, a napój pachniał cudownie. Wypił łyk i natychmiast go wypluł. Choć płyn był schłodzony, zdawało mu się, że parzy, jakby ktoś mocno go podgrzał. Spróbował jeszcze raz i znów poczuł to samo – koktajl był gorący! Tego już było za wiele. Natychmiast się spakowali i polecieli do Nowego Jorku. Dziewczyna wróciła do domu, a on wziął taksówkę do kliniki Jacobi. Doktor Ma z uwagą słuchał opowieści pacjenta i robił

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2021, 2021

Kategorie: Zdrowie