Mamy wiele przykładów idealistów, którzy kilkanaście lat temu robili wspaniałe rzeczy, a teraz stali się łajdakami Jan Klata – reżyser, dramaturg Przez telefon mówił pan, że ledwo władza się zmieniła, a już pociągi zaczęły kursować według rozkładu. Zniknęły opóźnienia. – Dzisiaj też przyjechał punktualnie! Piąta rano z Wrocławia. Może coś jest na rzeczy? Może państwo, żeby trzymać się tej kolejowej alegorii, wraca na swoje tory? – Są takie małe sygnały, oczywiście, przypadkowe. Ale są też pewne widoczne modele zachowań, funkcjonowania państwa, modele powstrzymywania władzy przed nadużyciami. Każda władza ma tendencję do tego, by swojej pozycji nadużywać i nazywać to sprawiedliwością. Platon to zresztą trafnie opisuje w „Państwie”. Pytanie, na ile Sokrates, któremu on te słowa wkłada w usta, utożsamiłby się z wszystkimi poglądami, które wygłasza w dialogu. Bo, jak wiadomo, Sokrates niczego nie napisał. Po prostu nie chciał. Wolał chodzić po ludziach i ich wkurwiać. Wzbudzać powszechną zawiść. Dzisiaj nazwalibyśmy go mącicielem albo, mówiąc potocznie, trollem. – Kontrarny troll! Kiedyś zastanawialiśmy się nawet, kto takim Sokratesem mógłby dzisiaj być. Linda Pöppel, fantastyczna niemiecka aktorka, która gra u nas Trazymacha, była akurat pod wrażeniem otwarcia Targów Książki we Frankfurcie (największej tego typu imprezy na świecie), kiedy przemawiał Slavoj Žižek. Gdy zahaczył o sprawę izraelsko-palestyńską, podniosły się wrzaski, że nadużywa i manipuluje. Odpowiedział, że nie manipuluje, tylko korzysta z wolności wypowiedzi. Jak ktoś ma inne zdanie, to prosi tylko, żeby poczekał, aż skończy. Wtedy pomyśleliśmy, że ten Žižek byłby najbliżej; że to taka osoba sokratejska. Przejdźmy do „Państwa”, które weszło na afisz w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Platon pisał je 2,4 tys. lat temu. – Mniej więcej, można tak zaokrąglić. 25 stuleci. Najogólniejsze tezy pozostają jednak aktualne. Platon pisze: „A szczyt niesprawiedliwości to uchodzić za sprawiedliwego, nie będąc nim”. – Zaiste, mówi to Adejmantos. Jeśli będę niesprawiedliwy, ale pozyskam reputację sprawiedliwego, będę żył jak młody bóg. Generalnie z Sokratesem w „Państwie” rozmawiają uczniowie. U nas nie wiadomo, czy to na pewno uczniowie, czy byli uczniowie, nieco wykolejeni. Założenie było takie, że nie robimy perypatetycznych dialogów, gdzie panowie z brodami filozofują, chodząc po nabrzeżu Pireusu czy innym Gaju Akademosa. Nasza scena to dziwna przestrzeń przedśmiertna Sokratesa. Mechanizm demokratyczny pozbywania się niewygodnych członków wspólnoty zadziałał. Na glinianych skorupkach zostało już gremialnie napisane jego nazwisko. W związku z tym mogliśmy sobie pozwolić na taką wizję, że ci jego uczniowie – Glaukon, Adejmantos – przeszli na drugą stronę. Mamy wiele przykładów idealistów, którzy jeszcze kilkanaście lat temu robili wspaniałe rzeczy, a teraz po prostu stali się łajdakami. Na przykład? – Pan Kamiński. Pierwszy z brzegu, nieprawdaż? Przytoczony fragment pasuje do niego jak ulał. – Ale, jak pan zauważył, my starannie takich dosłowności na scenie unikamy. Nie dajemy się wciągnąć ani w pułapkę białych szat, koturnów i żenującej rekonstrukcji rodem z Monty Pythona, ani nie robimy tego w garniturach, na podobieństwo scen spod więzienia w Radomiu. Raz tak postąpiłem, kiedy odczuwałem potrzebę, by zrobić „dwupak” na temat rewolucji. Jedna jego część nazywała się „Szewcy u bram”, a druga – „Sprawa Dantona”. Specjalnie poszedłem wtedy maksymalnie w jedną i drugą stronę, wyostrzając różne rzeczy w ramach eksperymentu, co prawdopodobnie nie posłużyło „Szewcom”. Już mi wystarczy. Szkoda marnować na to Platona. Gęstość tego języka, frazy, tych zdań jest tak genialna, że na to musi zostać położony akcent w realizacji teatralnej. To zdania, które warto zapamiętać i wytatuować sobie na całe życie. Najlepiej po starogrecku. Warto zaznaczyć, że spektakl wystawiany jest w martwym od stuleci języku; aktorzy mówią nim pięknie ze sceny. – Wyciągnąłem wniosek z tego, że to koprodukcja polsko-niemiecka. Cofam się do tego, co mamy wspólnego w Europie, a mamy wspólne rzymskie drogi i grecki namysł nad tym, co istotne dla zbiorowości, w formie z jednej strony filozofii, a z drugiej – teatru. Śmieję się, że spełniamy w ten sposób niezrealizowane przez Platona marzenie o zostaniu dramatopisarzem. A ponieważ nim nie został, z zawiścią przyglądał się temu, co piszą inni, i postanowił stworzyć takie państwo, w którym będzie to albo zatwierdzał, albo nie zatwierdzał. U nas