Zielona euforia

Zielona euforia

TOPSHOT - Youth climate activists, with one of them dressed up as a sun, protest with placards as they take part in the "Fridays for Future" demonstration for a better climate policy in front of the cathedral of Cologne, western Germany, on May 24, 2019. - The Youth climate action group calls for record mobilisation ahead of the May 26 European elections. (Photo by INA FASSBENDER / AFP)

W eurowyborach partie rządzące CDU i SPD poniosły kolejną porażkę. A gdzie dwóch traci, tam zielony korzysta Korespondencja z Berlina Wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego okazały się kolejnym policzkiem dla Wielkiej Koalicji. Najsilniejsi wprawdzie pozostają chadecy (28,9%), ale w porównaniu z 2014 r. stracili 6,4%. Znacznie więcej powodów do zmartwień mają socjaldemokraci, na których zagłosowało zaledwie 15,8%, co plasuje ich na trzecim miejscu. Na domiar złego SPD straciła także swój regionalny bastion, jakim od 73 lat była Brema. W równocześnie przeprowadzanych wyborach lokalnych partia Andrei Nahles poniosła klęskę, zajmując drugą pozycję po CDU. Inna sprawa, że SPD przegrała w Bremie tylko o włos i porozumiewając się z Zielonymi i Lewicą, mimo porażki może jeszcze przedłużyć swoje rządy o kolejne cztery lata. Największymi wygranymi eurowyborów są bez wątpienia ponownie Zieloni, którzy z poparciem 20,5% wyborców znaleźli się na drugiej pozycji. Populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD) uzyskała 11%, a Die Linke i FDP odpowiednio 5,5% i 5,4%. Roszady w SPD Straty socjaldemokratów w Bremie (7,7 pkt proc. w porównaniu z 2015 r.) są nie tyle wynikiem kiepskich rządów lokalnej koalicji z Die Grünen, ile odzwierciedleniem pewnego ogólnokrajowego trendu, bo SPD od dawna traci poparcie. Tkwiąc latami w Wielkiej Koalicji, dała się sprowadzić do roli przystawki CDU i CSU. Stała się partią bezbarwną, niemogącą odzyskać lewicowego elektoratu. W prasie zaczęto wobec tego wieszczyć rychły kres SPD, jeśli Nahles nie poda się do dymisji. Niemieccy publicyści domagają się powrotu partii na drogę wytyczoną za czasów Willy’ego Brandta i Helmuta Schmidta. „Najważniejsze pytanie brzmi teraz, czy szefowa partii i klubu parlamentarnego SPD się utrzyma. Pokusa, by nie czekać na to, że ją obalą, tylko wyjść z rządu, jest duża. Miałaby wtedy szansę na zachowanie przywództwa”, pisze dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, utrzymując, że poprzednik Nahles na fotelu szefa socjaldemokratów Martin Schulz i wicekanclerz Olaf Scholz depczą jej po piętach. Z drugiej strony dymisja Andrei Nahles może nie tylko rozsadzić rząd, ale i wyrządzić jeszcze większe szkody SPD. Zmiana kierownictwa krótko przed jesiennymi wyborami w Saksonii, Turyngii i Brandenburgii może odkleić plastry, którymi Nahles opatrzyła rany zadane jej partii przed odsunięciem Schulza. Tymczasem w najnowszym wydaniu tygodnika „Der Spiegel” pojawiły się pogłoski, że były szef SPD przygotowuje wewnątrzpartyjny pucz, który może szybko się przeistoczyć w wojnę o władzę. Tyle że inny poprzednik Nahles, Sigmar Gabriel, niedawno rozwiał wątpliwości. „Jeśli państwo czytają o rzekomym puczu jeszcze przed jego rozpoczęciem, to najczęściej wcale nie będzie miał miejsca”, tłumaczył były wicekanclerz w programie „Anne Will”, jednocześnie zaznaczając, że Nahles ponosi pełną odpowiedzialność za marny wynik SPD. Ale być może wcale nie dojdzie do zamachu stanu. Oburzenie kolegów i wyborców Nahles gasiła dotąd stwierdzeniem, że „odnowa potrzebuje swojego czasu”. Po eurowyborach i stracie w Bremie przewodnicząca SPD w połowie ubiegłego tygodnia sama zasygnalizowała, że na przyśpieszonej konwencji zrezygnuje przynajmniej ze stanowiska szefa klubu w Bundestagu. Możliwymi następcami byliby Martin Schulz bądź sekretarz generalny SPD Lars Klingbeil. Każdy z nich może wprowadzić do frakcji nową jakość bez zakłócania pracy Wielkiej Koalicji. „Wyniki ostatnich wyborów nie mogą pozostać bez konsekwencji”, przekonuje Klingbeil. Kolejnym zagrożeniem dla partii są wewnętrzne wojenki o podział politycznych konfitur. Miesiąc temu szef młodzieżówki SPD Kevin Kühnert wywołał popłoch marzeniami o przezwyciężeniu błędów kapitalizmu dzięki upaństwowieniu prywatnych koncernów (pisaliśmy o tym w PRZEGLĄDZIE nr 21). Zdaniem wielu członków SPD wystąpienie 29-latka wcale nie przyciągnęło lewicowych wyborców, zadziałało raczej jak wyłom w murach obronnych, zachęcający do ataków. Jedno wydaje się pewne – zerwanie Wielkiej Koalicji może jeszcze pogłębić kryzys w SPD, choć także przyśpieszyć kolejne roszady w CDU. W nowych wyborach obie partie rządzące prawdopodobnie osiągnęłyby te same wyniki i ugrzęzły w podobnej stagnacji jak w 2017 r. Słabnąca CDU Wyniki eurowyborów powinny być więc również sygnałem alarmowym dla samych chadeków, mimo zwycięstwa w Bremie. Znamienne zresztą, że Angela Merkel od 26 maja uporczywie milczy. Kanclerka postanowiła kiedyś połknąć

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 23/2019

Kategorie: Świat