Dokładnie trzy lata. No, bądźmy precyzyjni, trzy lata bez siedmiu dni – tyle czasu potrzebował Zbigniew Ziobro, by uznać, że artykuł wydrukowany 24 maja 2009 r. w „Przeglądzie” narusza jego dobra osobiste. Zdecydowanie łatwiej i szybciej przychodziło mu oskarżanie, gdy był prokuratorem generalnym. Skutki znamy. Płacimy za nie. Płaci skarb państwa, czyli my, bo odszkodowania za bezzasadne zatrzymania są wysokie. Ziobro zajęty był wówczas sprawą Blidy, prof. Podgórskiego czy prof. Widackiego. Tak był zajęty, że mimo licznych głosów ze strony najbliższej rodziny i znajomych, których – jak mówi – oburzył artykuł Roberta Walenciaka „Ucieczka do Brukseli. Zbigniew Ziobro kandyduje do Parlamentu Europejskiego, bo chce się schronić przed polskim wymiarem sprawiedliwości”, nie znalazł czasu, by sprostować znajdujące się w nim rzekomo nieprawdy. Odpowiedź na pytanie, dlaczego wtedy nie przysłał do redakcji sprostowania, jest banalnie prosta. Nie przysłał, bo nie miał czego prostować. Redaktor Walenciak z największą rzetelnością, jak zawsze zresztą, opisał tylko fakty. A z faktami nawet Ziobrze trudno polemizować. Choć w tej dziedzinie mało kto może mu dorównać. Cóż więc takiego się stało, że nie protestując wówczas, dopiero po latach pozwał wydawcę, redaktora naczelnego i autora tekstu? I zażądał oprócz przeprosin i trwałego usunięcia tego tekstu z serwisu internetowego także 30 tys. zł na rzecz Stowarzyszenia Katon?Mimo że w piśmie do sądu okręgowego jego adwokat Bartłomiej Litwińczuk domagał się niedopuszczenia do zeznań świadków (Ryszarda Kalisza, Jana Widackiego, Janusza Kaczmarka, Jana Ordyńskiego i Jaromira Netzla) oraz, co jeszcze bardziej kuriozalne, oddalenia naszych wniosków dowodowych, m.in. fragmentów druków sejmowych i wywiadów prasowych, sąd w osobie sędzi Magdaleny Antosiewicz dopuścił nasze dowody. W czasie procesu, reprezentowani przez dr Hannę Gajewską-Kraczkowską, dowiedliśmy, że w artykule są fakty. Bo przecież faktem jest, że w kilku prokuraturach w kraju toczyły się postępowania mające na celu ustalenie, czy w podległych Ziobrze prokuraturach nie doszło do naruszenia przepisów prawa, co stanowi przestępstwo z art. 231 Kodeksu karnego. Bezsporne jest też, że w czasie gdy powstawał nasz artykuł, w Sejmie pracowały dwie komisje śledcze: Komisja ds. zbadania okoliczności tragicznej śmieci Barbary Blidy i tzw. komisja naciskowa. Prace tych komisji zakończyły się w 2011 r. A w ich sprawozdaniach sformułowano poważne zarzuty kryminalne pod adresem Zbigniewa Ziobry.O wyjeździe zaś Ziobry do Brukseli nasz autor napisał, że to „w otoczeniu Kaczyńskiego postanowiono, że Ziobro schowa się w Parlamencie Europejskim”. Mówił o tym Jarosław Kaczyński. Po latach z pewnością gorzko żałuje swoich ówczesnych nominacji dla Ziobry.Wyrokiem sądu okręgowego powództwo Ziobry przeciwko „Przeglądowi” zostało oddalone. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Ziobro