ZIOBROexit
12.07.2017 Warszawa Sejm 45. posiedzenie Sejmu VIII kadencji N/z Zbigniew Ziobro fot. Jacek Dominski/REPORTER
Atak na Unię Europejską przynosi Ziobrze polityczne korzyści. On i jego partyjni towarzysze stają się twarzą polexitu Zbigniew Ziobro może błyszczeć. Ma 19 posłów i to jest jak polisa najwyższej wartości. Bez tych posłów Jarosław Kaczyński nie miałby większości w Sejmie, co czyni Ziobrę nietykalnym. Ale to dla niego za mało. Chce więcej, chce narzucać prawicy – jak to dziś się mówi – własną narrację, polityczną agendę. I w ten sposób budować swoją pozycję – większego pisowca niż PiS. Jedna z tych politycznych wojen trwa od sześciu lat – to wojna o sądy. Ale teraz zaczyna ją przebijać inna – wojna z Unią Europejską. Zbigniew Ziobro angażuje się w nią coraz mocniej. Już nawoływał, żeby Polska nie przyjmowała pieniędzy z Funduszu Odbudowy, by ten projekt wetowała. Już nazywał premiera „miękiszonem”. Ziobro widzi, że atak na Unię, jej zohydzanie, przynosi mu polityczne korzyści. Spodziewajmy się zatem ciągu dalszego. Szeryf Jarka Na oficjalnej stronie internetowej Solidarnej Polski, bardzo zresztą ubogiej, mamy link „dokumenty do pobrania”. Jak się okazuje, te dokumenty to portrety działaczy SP, w formacie jpg. Inny link nosi nazwę „raporty”. To nazwa myląca, bo został tu zamieszczony tylko jeden raport. Dotyczy on Funduszu Odbudowy Unii Europejskiej. Jego konkluzja jest prosta – Polska nie powinna z tych pieniędzy korzystać. A poza tym Unia tłumi aktywność gospodarczą swoich członków, więc poza nią Polska rozwijałaby się szybciej. „Polskie władze bezmyślnie i bezrefleksyjnie przyjęły wszystko, co wcześniej wymyślili eurokraci i liderzy decyzyjnych krajów UE – czytamy w raporcie, napisanym językiem skrajnych liberałów od Janusza Korwin-Mikkego. – Fundusz Odbudowy oznacza większą biurokrację, większą rolę państwa (sektora publicznego), ograniczenie mechanizmów rynkowych, większą ingerencję Brukseli w gospodarki państw członkowskich. To z kolei wywoła wzrost zadłużenia publicznego, spowolni odbudowę po koronakryzysie i zwiększy niekorzystne zjawisko korupcji na styku publicznych pieniędzy i prywatnego biznesu”. Nawiasem mówiąc, to śmieszne czytać taki raport na stronie partii walczącej jak lew o miejsca w spółkach skarbu państwa i frymarczącej milionami publicznych pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Ale cel uświęca środki. Bo ważne jest tu co innego – atak na Unię. A pod jakimi sztandarami, to mniej ważne. Solidarna Polska najgłośniej przecież krzyczy, że Polska na obecności w Unii Europejskiej traci, że jest przez brukselskich urzędników szantażowana, że prowadzą oni przeciwko nam wojnę hybrydową. Premier Morawiecki może się zaklinać, że polexit to wymyślony przez Platformę fake news, ale i działania jego rządu, i działania Solidarnej Polski prowadzą właśnie w tym kierunku. Dlaczego tak jest? O co chodzi? Ile w tym gry, a ile autentycznych przekonań? Jak to się dzieje, że mająca 19 posłów partia, która, gdyby wystartowała sama, byłaby bez szans na przekroczenie progu wyborczego, trzęsie wielkim PiS? Przez całe lata i Zbigniew Ziobro, i jego partia byli kojarzeni z jedną sferą działalności publicznej – z sądami i prokuraturą. Ziobryści domagali się zaostrzenia kar, zwiększenia uprawnień organów ścigania. Na tym Ziobro zbudował na prawicy swoją popularność. Jako szeryf, który nigdy nie ustępuje. A w zasadzie nie szeryf, tylko posłuszny wykonawca woli wodza. Przykładem tej postawy i towarzyszącej jej bezwzględności była sprawa Barbary Blidy. Wiemy z zeznań przed sejmową komisją śledczą, że premier Jarosław Kaczyński organizował nocne zebrania w swojej kancelarii. Tam prokurator generalny Zbigniew Ziobro zapewniał, że ma przeciwko Blidzie mocne dowody, które pozwolą wyjść na innych, jeszcze ważniejszych polityków lewicy. Skończyło się tragedią. Sprawa śmierci polityczki SLD nigdy nie została do końca wyjaśniona, bo przecież trudno uwierzyć, by Barbara Blida strzeliła do siebie, a potem wytarła broń i schowała ją pod szlafrok. A te rzekomo mocne dowody Ziobry okazały się niczym. I sprawa Blidy, i kilka innych zbudowały obraz Ziobry jako postaci jednowymiarowej. To zresztą trwało dość długo, bo nawet sześć lat temu, gdy PiS organizowało swój pierwszy rząd, nikt sobie za bardzo nie wyobrażał, jaki inny resort niż Ministerstwo Sprawiedliwości można ziobrystom zaoferować. Dziś już nie ma z tym kłopotów. Zbigniew Ziobro szybko uczynił ze swojego ministerstwa bazę, która pozwoliła mu wskoczyć na kolejny poziom
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety