Najlepszy dzień w pracy to dzień bez trupa – twierdzą oficerowie z wydziału zabójstw – Zostawcie mnie w spokoju! Mam pracę. Jestem porządnym obywatelem. Oskarżę was, łobuzy. Nie zabiłem! – krzyczy mężczyzna podczas przesłuchania w Komendzie Stołecznej Policji. Ma 35 lat. Tylko on zna miejsce ukrycia zwłok. Twardy – trudno go złamać. Przesłuchanie prowadzi dwóch oficerów z wydziału zabójstw. Muszą działać. Za dwie godziny trzeba będzie zwolnić podejrzanego. – Zastanów się. Masz matkę, dziewczynę. Jak im, biedaku, spojrzysz w oczy. Popatrz na mnie. Jestem twoim przyjacielem – współczuje zabójcy Arek, funkcjonariusz z 10-letnim stażem. Podchodzi do przesłuchiwanego. Przytula go jak dziecko. Ten zaczyna szlochać. – Nie wiem, jak to się stało. Był moim kolegą. Zarżnąłem go jak wieprza – wyznaje. Materiały operacyjne dawały stuprocentową pewność co do osoby sprawcy. Pozostawało przekonanie go do przyznania się. Dowodów musiał dostarczyć morderca. Wydobycie ich to zadanie dla oficerów jedynego w Polsce wydziału zabójstw, który funkcjonuje w Warszawie od stycznia 1999 r. Teren działania obejmuje stolicę i osiem sąsiednich powiatów. Najtrudniej rozwiązać zagadkę, gdy wątek kryminalny miesza się z politycznym, jak w przypadku zastrzelenia byłego ministra sportu, Jacka Dębskiego, czy komendanta głównego policji, Marka Papały. Bez względu na rodzaj przestępstwa cel jest zawsze ten sam: znaleźć mordercę i posłać go za kratki. Zabójstwo przed kamerą Nagie zwłoki kobiety leżały na klombie przy ul. Grochowskiej w Warszawie. Wokół bloki. Na wprost klombu kamera. Jeden z punktów monitoringowych systemu mającego poprawić bezpieczeństwo w stolicy. Ofiara nie miała dokumentów. Na nagraniu z kasety zarejestrowano jedynie budynek pobliskiego banku. – Media narobiły szumu. Dziennikarze uznali, że monitoring jest nieskuteczny. Nie mieliśmy nic. Mimo to zatrzymaliśmy sprawcę po dziewięciu dniach – wspomina Robert. Morderca okazał się bliskim znajomym ofiary. Zabił podczas kłótni o drobiazg. Nie pamiętał, o co poszło. Do kiosku z gazetami na Żoliborzu weszło trzech mężczyzn. Było południe, na pobliskim bazarku tłumek kupujących. – Czego panowie chcecie? – zapytała intruzów kioskarka. Jeden z nich wyciągnął broń. Zabił dla kilku paczek papierosów i kilkudziesięciu złotych. – Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, zastaliśmy tłum gapiów. Ale nikt nic nie widział. Tak jest najczęściej – mówi Mariusz, oficer wydziału. – Zagadkę śmierci kioskarki rozwiązano dzięki komputerowej bazie danych odcisków palców. Morderca mieszkał w Kutnie. Przyjechał do Warszawy i zmontował grupę napadającą na kioski. Zatrzymano wszystkich. Od zabójstwa minęło pięć dni. Zwłoki kobiety znalezione koło Białołęki były praktycznie niemożliwe do zidentyfikowania. Podczas śledztwa ustalono, że była prostytutką. Próbowała okraść klienta. Wymierzył karę, zabijając. Morderca miał rodzinę. Pracował jako brygadzista w ekipie remontowej. Prymitywni, gotowi zabić dla kilku złotych – nie da się sklasyfikować w ten sposób morderców. Bo co powiedzieć w tym przypadku: trzech braci, dwie siostry, ojciec i matka. Wzorowa rodzina. Najmłodszy z jej członków miał osiem lat, znał trzy języki obce. Gdy policjanci z wydziału zabójstw weszli do mieszkania, zastali w nim wystraszone córki i najmłodszego brata. Ojciec przebywał od dłuższego czasu poza domem. Matka leżała wciśnięta do szafy w pokoju chłopców. Miała odciętą głowę. Zwłoki sprofanowali dwaj synowie. Mama nie chciała się zmieścić do szafy – tłumaczyli spokojnie powód odcięcia głowy. Zabili, bo kazała im zbyt dużo się uczyć. – Córki czekając na przesłuchanie, rozpaczały, że nie mają matki. Za chwilę tańczyły i śpiewały radośnie, że odeszła. – Szaleństwo – jedyne, czym można wytłumaczyć to zabójstwo – mówi oficer, który prowadził sprawę. Gangsterskie porachunki Sylwestrowy wieczór 2002 r. zespół dyżurny z wydziału spędził na ul. Dąbrowskiego na Mokotowie. W mieszkaniu jednego z bloków zastrzelono kobietę i mężczyznę. Prawdopodobnie były to porachunki gangsterskie. Większość sprawców tego typu zabójstw pozostaje nieznana. – Nieprawdą jest, że odpuszczamy, gdy bandyci strzelają do bandytów. Ale przy porachunkach wewnątrz gangów mamy do czynienia ze szczególnie hermetycznym środowiskiem – twierdzi oficer wydziału. Zabójstwa dokonywane w przestępczym podziemiu dzielą się na dwie kategorie: spektakularne zamachy
Tagi:
Piotr Siwanowicz