Zły dotyk maestra

Zły dotyk maestra

Mimo piętrzących się dowodów na pedofilię dyrygenta rodzice chłopców z chóru Polskie Słowiki nie dopuszczają myśli o jego winie Już drugi tydzień Poznań żyje aferą seksualną w Polskich Słowikach. Z Mikołajem, 20-letnim studentem, spotykam się w domu jego dziewczyny, Izy. Do szkoły chóralnej chodził w latach 1990-1996. Był solistą chóru. Owszem, jego rodzice słyszeli o homoseksualizmie dyrygenta, początkowo nawet odwiedzali chór na wyjazdach, żeby sprawdzić, czy synowi nic złego się nie stało. – Z dumą mówiłem, że chodzę do szkoły chóralnej – twierdzi Mikołaj. Zrezygnował w VI klasie, bo przeszedł mutację. Jeszcze w podstawówce poznał o trzy lata starszego Rafała. Razem z Wiesławem (był on wówczas w Poznańskich Słowikach) założyli zespół Faces. Nie przeszkadzało mu, że Wiesiek z Rafałem są parą. – Dla mnie ważne było to, że tworzymy zespół. Jako niepełnoletni chłopak nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, co to jest pedofilia, a ich homoseksualizm mnie nie dotyczył. Robili karierę. – Mieliśmy podpisać umowę na chórki z Varius Manx, ale nagle okazało się, że Rafał z Wieśkiem uciekli za granicę. Nie było ich pół roku. Tournée na Młyńską Od pewnego czasu policja na Ratajach odbierała sygnały o dwóch pedofilach, którzy wykorzystują chłopców. Ślady doprowadziły do 23-letniego Rafała P. i 22-letniego Wiesława M. Pod koniec maja br. zostali zatrzymani. Przyznali się do molestowania na Ratajach i w bibliotece chóru. Rafał P. zeznał także, iż był molestowany przez Wojciecha Kroloppa, dyrygenta i dyrektora Poznańskiego Chóru Chłopięcego „Polskie Słowiki”. O swoich obserwacjach i kontaktach z Kroloppem opowiedzieli też inni świadkowie. Aresztowano go w poniedziałek, 16 czerwca, gdy wyjeżdżał na próbę chóru. Postawiono mu zarzut molestowania dwóch chłopców w latach 1992-1998. Aresztowanie dyrygenta dodało odwagi wielu osobom, które dzień po dniu zaczęły odwiedzać poznańską prokuraturę. Jednym z ostatnich zeznających był mężczyzna molestowany w latach 70. Do akcji przystąpili rodzice. 75-osobowa grupa obrońców dyrygenta wydała oświadczenie: „Za obecności pana Wojciecha Kroloppa w chórze nie miały miejsca żadne przypadki zachowań wskazujących chociażby tylko na próbę molestowania seksualnego przez niego naszych nieletnich synów”. Pod areszt śledczy na Młyńską przyszła 20-osobowa grupa rodziców i chłopców. Aresztowanemu zaśpiewano „Sto lat!”. – Dzieci chętnie poszły na Młyńską – zauważa matka jednego z chłopców. – W 200 procentach! – podkreśla ojciec. Przygotowano poręczenie, które podpisało 87 osób. – Dla mnie to poręczenie jest chore! – przyznaje jedna z matek, Agnieszka D. – Powinniśmy zastanowić się, co dalej z chórem, ze szkołą, a nie chodzić pod areszt. Współpracujący inaczej Wiceprezydent Maciej Frankiewicz przyznał, że niepokojące sygnały o skłonnościach Wojciecha Kroloppa już wcześniej docierały do władz miasta. Nikt jednak nie chciał ich potwierdzić. – Nie mogliśmy więc zawiadomić odpowiednich organów. Apelowaliśmy do rodziców o baczność i informowanie policji – mówi Anna Szpytko, rzeczniczka prezydenta Poznania. Tymczasem kilka dni przed aresztowaniem rodzice uczniów II klasy przekazali władzom miasta listy z opisem sytuacji, jakie przydarzyły się dzisiejszym szóstoklasistom. – Było w nich m.in. o zaglądaniu przez dyrygenta chłopcom pod kołdrę – zdradza pan Jarek, ojciec jednego z chórzystów. Dlaczego nie porozmawiali z dyrektorem szkoły, Janem Lehmannem? Kiedyś śpiewał w chórze razem z Kroloppem. – On by nie pomógł. I tak z dyrygentem się nie dogadywali – z rezygnacją mówi pan Jarek. Między dyrektorem szkoły a dyrektorem chóru nie było współpracy. W niedzielę, 22 czerwca, sprzed szkoły przy Cegielskiego 1 TVN nadała program „Pod napięciem”. Reprezentujący obrońców dyrygenta podniecony, rozgestykulowany Jan Rybski, którego 10-letni syn jest w szkole chóralnej od trzech lat, lekceważył materiał dowodowy prokuratury: – To są tylko zeznania dwóch aresztowanych. Poza tym każdy z nas może mieć takie materiały w domu i nikomu nic do tego, nawet prokuratorowi. W domu Kroloppa znaleziono około 500 kaset wideo, płyt DVD i zdjęć o tematyce pedofilskiej, także z udziałem dyrygenta. – Byłem ostatnio bardzo częstym gościem w jego domu. Tylu kaset wideo razem tam nie widziałem – zaprzecza stwierdzeniom prokuratury Rybski. Później w sekretariacie chóru słyszę: – Jest pan pewien, że nie podmienili kaset? Tuż po zakończeniu programu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 27/2003

Kategorie: Kraj