Rządzi jak jezuita, ubiera się jak dominikanin, żyje jak franciszkanin Gdy 13 marca zeszłego roku nikomu nieznany kardynał Buenos Aires Jorge Bergoglio został wybrany na papieża, okazało się, że ten argentyński hierarcha był również jezuitą. Jako były jezuita zostałem potraktowany jako wiarygodne źródło informacji i byłem przepytywany przez różnych dziennikarzy, co też o tym jezuicie mniemam bądź nie mniemam. Nie kryję, że podobnie jak prawie wszyscy nie miałem pojęcia, kim on jest ani jakim będzie papieżem. Jednak, czerpiąc z własnych doświadczeń (jezuitą byłem od 1976 do 2005 r.), bez trudu zrekonstruowałem jego profil duchowy i intelektualny, którego poznanie może, jak sądzę, ułatwić zrozumienie pierwszego roku urzędowania tego jezuickiego papieża. W przeciwieństwie do dość rozpowszechnionej opinii nie jestem zaskoczony ani słowami, ani gestami Franciszka. Wyrastają one bowiem z jego doświadczeń w Ameryce Łacińskiej i tam są odbierane jako oczywiste. Tylko Europa, a zwłaszcza Polska, wydaje się zaskoczona działalnością Franciszka. U nas latynoski model katolicyzmu był odbierany przez pryzmat krytyki ze strony Watykanu, formułowanej głównie przez Jana Pawła II i później Benedykta XVI. Stąd też nieporozumienia. To, co dla Franciszka jest oczywistością, dla wielbicieli ostatnich papieży jest rewolucją. Praktyka dialogu Od razu muszę dodać, że sam przez wiele miesięcy podzielałem ogólne zaskoczenie i nawet po sierpniowej wizycie Franciszka w Brazylii byłem przekonany, że ten papież rewolucji raczej nie zrobi. Dzisiaj skłonny jestem myśleć inaczej. Otóż wydaje mi się, że owszem, Franciszek w istocie rewolucji nie zrobi, ale tylko dlatego, że ona już się dokonała i dla niego jest oczywistością, nad którą nie ma potrzeby się rozwodzić. Inaczej mówiąc, jego Kościół jest Kościołem głęboko przemienionym przez teologię wyzwolenia, a jego bliskie kontakty z jej twórcami nie są kurtuazyjnym gestem, tylko wypływają z głębokiego poczucia duchowej wspólnoty. Zacznę jednak od przytoczenia opinii Zygmunta Baumana, który w rozmowie z dziennikarzem „L’Osservatore Romano” na pytanie, co uważa za szczególne novum w sposobie nauczania papieża Franciszka, odpowiedział: „Uderzył mnie nacisk, jaki papież kładzie na swoją praktykę dialogu. To dialog skuteczny, polega nie na dobieraniu sobie rozmówców, którzy myślą podobnie, ale na zderzeniu się z punktami widzenia odmiennymi od twojego. W takim wypadku może rzeczywiście zdarzyć się, że dialogujący zmienią stanowiska, które zajmowali wcześniej. Tego typu konfrontacji pilnie dziś potrzebujemy, bo musimy rozwiązywać problemy niesłychanie poważne, a gotowych rozwiązań nie mamy”. Jak się wydaje, Bauman nie tylko uchwycił cechy charakterystyczne języka, którym posługuje się papież Franciszek, ale również wskazał radykalną zmianę zachodzącą na naszych oczach w samym Kościele katolickim. Oto instytucja, która nie bez słuszności uchodzi za uosobienie konserwatyzmu i niezmienności w traktowaniu własnego nauczania, gwarantowanego dogmatem nieomylności papieża, deklaruje gotowość jego zmiany, jeśli zaistnieją ku temu racjonalne przyczyny. Bauman odwołuje się do wywiadu, jakiego Franciszek udzielił redaktorowi dziennika „La Repubblica” Eugeniowi Scalfariemu. Sądzę, że warto przywołać kilka znaczących fragmentów. Scalfari deklaruje się jako wychowany katolicko agnostyk, jest więc byłym katolikiem. Ale właśnie dlatego papież zaproponował mu rozmowę i zapewnił, że nie tylko nie będzie próbował go nawracać, lecz także odpowie na każde pytanie. Co powiedział na powitanie, reagując na uwagę Scalfariego, że pewnie zechce go nawrócić? „Prozelityzm to wierutne głupstwo, nie ma sensu. Trzeba się poznać, wysłuchać się i coraz lepiej poznawać świat, który nas otacza. Zdarza mi się, że po spotkaniu chciałbym spotkać się jeszcze raz, gdyż rodzą się nowe idee i odkrywa się nowe potrzeby. To jest ważne: poznać się, wysłuchać, poszerzyć krąg myśli. Świat przebiegają drogi, które się zbliżają i oddalają, ale ważne, by prowadziły nas ku Dobru”. Odwołując się do otrzymanego od papieża listu, Scalfari przypomina, że Franciszek napisał, że sumienie jest autonomiczne i każdy powinien iść za głosem sumienia. Papież nie zaprzecza, ale podkreśla: „I to powtarzam. Każdy ma swoje pojęcie Dobra i Zła i powinien wybierać Dobro i zwalczać zło, tak jak je rozumie. To wystarczyłoby, by świat stał się lepszy”. Scalfari podsumowuje cały wywiad następująco: „Jeśli Kościół stanie się taki, jak on o nim myśli i jak chce go zmienić, to zmieni się cała epoka”. Sądzę, że ma rację. Wystarczy przywołać kilka
Tagi:
Stanisław Obirek