Nie bardzo rozumiem ludzi typu działaczy UW, którzy, jak dotąd, nie widzą szansy na pojednanie z socjaldemokratami, bo mieli oni przeszłość PZPR-owską Żyjemy w okresie szerokiej krytyki poprzedniego systemu politycznego w Polsce. Trudno się temu dziwić, bo kolektywizm gospodarczy połączony z ograniczeniami wolności myśli wyczerpał swoje możliwości, a kraje poddane temu systemowi przestały się rozwijać. Dotyczy to także Związku Sowieckiego, który stał się mocarstwem atomowym, lecz przegrywał wyścig cywilizacyjny i kulturalny w świecie. Bunt i protesty „Solidarności” w Polsce miały wielkie znaczenie dla naszego kraju, lecz decydującą rolę dla całej Europy Środkowo-Wschodniej odegrało najpierw osłabienie, a potem rozpad ZSRR. Stany Zjednoczone i ich prezydent, Ronald Reagan, odegrały w tym procesie przemian ogromną rolę, wspierając siły opozycyjne tzw. bloku wschodniego. Przywrócenie wolności myśli w Europie Wschodniej spowodowało gwałtowną zmianę poglądów także wśród ludzi związanych z dawnym systemem władzy. Zawsze zresztą socjaldemokracja, była głównym przeciwnikiem komunizmu, a w Polsce ujawniło się to autentyczną zmianą poglądów lewicy, która nastąpiła szybciej niż ktokolwiek mógł to przewidzieć. Lewica w ciągu kliku pierwszych lat od zwycięstwa nowego systemu zdecydowanie odrzuciła kolektywizm i marksizm, opowiadając się za liberalizmem gospodarczym wiążącym się z osłonami socjalnymi dla najbiedniejszych warstw społeczeństwa. Lewica sprzeciwiała się ratyfikacji zawartego wcześniej konkordatu, lecz po paru latach zmierza wyraźnie do uznania pluralizmu światopoglądowego w kraju. Prawica polska okazała się mniej podatna na zmianę swego myślenia, lecz z tego właśnie powodu jest z upływem czasu coraz bardziej anachroniczna i daleka od pluralizmu poglądów także religijnych i filozoficznych. Prawica jest osłabiona i zmierza do wewnętrznego zróżnicowania, a nawet do rozbicia, gdyż zróżnicowanie poglądów w jej łonie niechętnie jest tolerowane, bo nie myśli się tam w kategoriach pluralizmu, w tym przypadku społecznego. Na prawicy nie bardzo pamięta się, że w dziejach polskiej myśli politycznej miały miejsce drastyczne zmiany poglądów, które nie były poddawane politycznemu ostracyzmowi, bo wynikały ze zmiennych sytuacji Polski, a nie ze zwykłego oportunizmu. Klasycznym przykładem polityka zmieniającego poglądy, bynajmniej nie dla własnego interesu, lecz dla dobra Polski, był Stanisław Grabski (ur. 187l r. – zm. 1949 r.), jeden z założycieli Polskiej Partii Socjalistycznej w Paryżu w dniu 21 listopada 1892 roku. Grabski przez lata służył swojej partii w Królestwie, redagował „Gazetę Robotniczą”, którą przejął od Ignacego Daszyńskiego. Ten ideowy socjaldemokrata dał się jednak zwieść Dmowskiemu, który przewidywał od paru lat wojnę światową i zwycięstwo Rosji oraz jej zachodnich sojuszników. I tak lewicowy socjaldemokrata został narodowcem, zapewne uważając, że gdy powstanie niepodległa Polska, to potrafi ona rozwiązać problemy świata pracy. W zmianie orientacji politycznej Grabskiego nie było ani cienia oportunizmu, stawiał on wszystko na szali wolnej Polski. Niepodległość kraju zdominowała nawet ważną sprawę sprawiedliwości społecznej. Grabski zdobył sobie wielki autorytet i w latach 1923-1925 pełnił funkcję ministra wyznań i oświecenia publicznego. Gdy jednak po zamachu majowym Piłsudskiego w 1926 roku Dmowski wkroczył na drogę radykalnego nacjonalizmu, a jego Obóz Wielkiej Polski okazał się gniazdem dla późniejszych polskich ONR-owców, a więc półfaszystów, Stanisław Grabski zerwał z narodowcami Dmowskiego, po ładnych kilku latach zbliżył się do polityków Chrześcijańskiej Demokracji i znalazł się w tzw. Froncie Morges, nazywanym tak od siedziby Ignacego Paderewskiego w Szwajcarii. Front Morges po klęsce Polski w 1939 roku stanowił zaplecze społeczne dla rządu emigracyjnego generała Władysława Sikorskiego. W latach 1942-1945 Stanisław Grabski przewodniczył Radzie Narodowej w Londynie, w której przecież byli tak socjaliści, jak i narodowcy, i oczywiście działacze Frontu Morges. Pewna zmienność polityczna Grabskiego wcale mnie nie dziwi, bo tak wsparcie dla socjalistów, jak i potem dla narodowców, wtedy jeszcze liberalnych, było dla Polski korzystne. To samo można powiedzieć o związaniu się Grabskiego z Frontem Morges, który w czasie wojny był ważnym składnikiem emigracji polskiej – prezentuje Stanisława Grabskiego jako człowieka uczciwego i zdolnego do podejmowania samodzielnych decyzji politycznych. Trudniejszy problem moralny stanowi przybycie Grabskiego do Polski zależnej już od ZSRR, co wzbudziło w społeczeństwie pewną nieufność, zwłaszcza gdy w latach 1945-1947 przyjął stanowisko