Nie znajduję w pismach Jana Pawła II oryginalnych myśli

Nie znajduję w pismach Jana Pawła II oryginalnych myśli

Dziedzictwo Jana Pawła II bardziej ciąży polskiemu katolicyzmowi, niż go uskrzydla Jan Paweł II i ocena jego intelektualnej i religijnej spuścizny nie jest tematem obojętnym. Owszem, budzi ogromne emocje, a one nie mają charakteru merytorycznego. Dlatego chciałbym na początku wyraźnie zaznaczyć, o czym nie będę pisał i co naprawdę mnie interesuje. W ten sposób chciałbym uniknąć zbędnych i zaciemniających istotę mojego wywodu komentarzy. Nie chciałbym też, by ktoś moim tekstem poczuł się urażony, więc podkreślam: chodzi mi o rozumienie zjawiska, a nie jego wartościowanie. Nie będę zatem wchodził w ocenę życia i dzieła polskiego papieża, nie interesuje mnie też jego świętość, którą Kościół katolicki oficjalnie ogłosił jako część własnej doktryny. Uważam, że są to wewnętrzne sprawy tej instytucji i teologów czy raczej hagiografów zajmujących się podobnymi kwestiami. Moja perspektywa jest odmienna. Od 2005 r. wypowiadam się na tematy związane z religią, w tym z katolicyzmem, jako antropolog kultury i zależy mi na możliwie precyzyjnym opisie funkcjonowania instytucji religijnych w przestrzeni publicznej. W tym sensie Kościół katolicki oceniam podobnie jak instytucję rabinatu w Izraelu, funkcję ajatollahów w krajach muzułmańskich czy Kościół prawosławny w Rosji. Chodzi więc o opis obecności instytucji religijnych w przestrzeni publicznej, a zwłaszcza o wzajemne oddziaływanie polityki i religii. Gdy religia zaczyna zawłaszczać przestrzenie tradycyjnie zastrzeżone dla państwa (choć to tylko tradycja oświeceniowa, a więc stosunkowo krótka), w antropologii kulturowej zwykliśmy to zjawisko nazywać upolitycznieniem religii. Czasem bywa ono pozytywne, gdy religia wzmacnia prawa człowieka i wolność obywateli (tak było na przykład w Polsce w latach 80. minionego wieku), jednak doświadczenie uczy, że dzieje się tak rzadko, gdyż zwykle instytucje religijne zakłócają demokratyczne mechanizmy funkcjonowania państwa. Tak się składa, że w Polsce Kościół katolicki jest postrzegany od 1978 r. przez pryzmat pontyfikatu Jana Pawła II. Ten stan rzeczy nie zmienił się z dniem jego śmierci 2 kwietnia 2005 r., a został wzmocniony jego beatyfikacją 1 maja 2011 r. i kanonizacją 27 kwietnia 2014 r. Powtarzam, nie odnoszę się do tych faktów i ich nie oceniam. Interesuje mnie to, co Niemcy nazywają Wirkungsgeschichte, czyli historią oddziaływania pamięci o Janie Pawle II na polską debatę publiczną. A ta jest naprawdę interesująca i w znacznym stopniu odbiega od oficjalnej wersji Kościoła katolickiego, zwłaszcza w Polsce. Przy czym nie chodzi tu bynajmniej o głosy dysydentów lub antyklerykałów, raczej o opis sytuacji, w jakiej znalazł się Kościół katolicki już w czasie długiego pontyfikatu polskiego papieża i w ostatnich dziesięciu latach, które minęły od jego śmierci. Od razu muszę dodać, że w Polsce zaczynają się już ukazywać krytyczne opracowania na temat pontyfikatu Jana Pawła II, by wspomnieć Tadeusza Bartosia „Jan Paweł II. Analiza krytyczna” z 2007 r., zbiór głosów krytycznych „Ojciec nieświęty”, wydany przez Piotra Szumlewicza w 2012 r. oraz dwie książki Zbigniewa Kaźmierczaka z 2014 r. „Alter Chrystus. Krytyczna rekonstrukcja światopoglądu Jana Pawła II” i „Jan Paweł II w labiryncie ciała”. To znakomite książki, problem w tym, że zupełnie niezauważone przez media. Nie wpisują się bowiem w ogólny bezkrytyczny stosunek do tej postaci. Teologicznie dzieło Jana Pawła II, moim zdaniem, jest historycznie bez znaczenia. Nie znajduję w jego pismach oryginalnych myśli. Owszem, przejdzie do historii jako papież historycznych gestów (wizyta w synagodze rzymskiej w 1986 r., gest modlitewny przy Ścianie Zachodniej w Jerozolimie w 2000 r., wizyta w meczecie w Damaszku w 2001 r. i dwukrotne spotkanie z przedstawicielami innych religii w Asyżu w 1986 i 2002 r.), jednak ich teologiczną wykładnię pozostawił konserwatywnemu teologowi Josephowi Ratzingerowi. Jego spuścizna, stanowi rozwinięcie idei dokumentów Soboru Watykańskiego II. A jestem skłonny nawet twierdzić, że najodważniejsze intuicje tego soboru zostały przez polskiego papieża stonowane i wkomponowane w jego własną centralistyczną i autorytarną wizję Kościoła. Był to Kościół tradycyjny, o strukturze wręcz feudalnej. Właśnie kontrast między demokratycznymi strukturami społeczeństw zachodnich a coraz bardziej autorytarnym sposobem zarządzania tą instytucją doprowadził do rosnących napięć między Watykanem a Kościołami lokalnymi. Dotyczyło to zwłaszcza Europy Zachodniej i Ameryki Łacińskiej. Poza tym polski papież, utrwalając zastane struktury i nadając im status świętości, utrudniał – a nawet paraliżował – jakąkolwiek krytyczną refleksję na temat samego Kościoła. Dokonywało się to poprzez przemyślany

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2015, 2015

Kategorie: Opinie