„Żołnierze” Leppera odchodzą

„Żołnierze” Leppera odchodzą

Jeśli więcej ludzi w Samoobronie powie „basta!”, to inni dostrzegą, że… król jest nagi Dwóch posłów opuściło w ubiegłym tygodniu klub parlamentarny Samoobrony. Powód? „Polityka prowadzona przez Andrzeja Leppera i prezydium klubu” – podają. Ale tak naprawdę oliwy do ognia dolała „historia z Klewkami”. I choć obie decyzje posłów były niezależne od siebie, mogą stać się przyczyną rozpadu trzeciej siły parlamentarnej i być początkiem końca Andrzeja Leppera. Jako pierwszy klub opuścił Krzysztof Rutkowski z Łódzkiego. W oświadczeniu napisał, że nie podoba mu się „despotyzm i praktyczny brak możliwości komunikacji”. Rutkowski twierdzi, że przewodniczący Lepper nie dopuszcza do głosu tych, którzy mają coś do powiedzenia. Posłowie Samoobrony uważają, że ruch Rutkowskiego to wynik rozgrywek między nim a mecenasem Henrykiem Dzido, prawą ręką Leppera. – Rutkowski chciał mieć wpływ na materiały, na podstawie których Lepper rzucił oskarżenia na posłów PO i SLD. Chciał je ocenić, ale przejął je Dzido – mówią. Sam Rutkowski twierdzi: – Pan Dzido starał się doprowadzić do tego, żebym jednak wystąpił z klubu i sądzę, że miał w tym własny interes. Jaki? Tego Rutkowski nie ujawnił. Zbigniew Nowak, poseł ze Świętokrzyskiego, wystąpił z klubu Samoobrony w czwartek rano. – Moja decyzja wiąże się z zachowaniem przewodniczącego Leppera w ostatnich tygodniach, którego zaakceptować nie mogę – powiedział. – Jeśli Andrzej Lepper rzucił oskarżenie z trybuny sejmowej na pięciu polityków, to powinien dostarczyć dowody na wszystkich. Poza tym ta historia z Klewkami budzi mój niesmak. To niepoważne. Jestem osobą, która chce działać, a w Samoobronie liczy się tylko Lepper i prezydium, nikt inny nie ma prawa głosu. Zaczęło się w Klewkach Wszystko zaczęło się, kiedy Lepper nazwał ministra Cimoszewicza kanalią. Potem sprawy przybrały błyskawiczny obrót: odwołanie szefa Samoobrony z funkcji wicemarszałka Sejmu, oskarżenia o łapówkarstwo pod adresem pięciu polityków SLD i PO rzucone przez Leppera z trybuny sejmowej, niechęć do przedstawienia dowodów w tej sprawie prokuraturze, a na koniec rewelacje dotyczące ataku w Nowym Jorku i eksperymentu na bydle w podolsztyńskich Klewkach mającego na celu otrzymanie próbek wąglika. O ile obrażenie ministra było częścią politycznej gry, to „rewelacje z Klewek” wystawiły Samoobronę i jej lidera na pośmiewisko. Teraz nawet najbardziej zagorzali zwolennicy ruchu zaczynają zadawać sobie pytanie, czy aby właściwie umieścili swoje sympatie polityczne. Posłowie przyznają, że ludzie w okręgach pytają: „Co się dzieje? Co to za żarty?”, inni uśmiechają się ironicznie, z pobłażaniem. Decyzje odgórne Niezadowolenie szeregowych członków klubu może wzbudzać fakt, że decyzje są podejmowane „na górze”. – O niczym nie dyskutuje się w klubie, wszystkie decyzje są „przynoszone w teczce” – mówi jeden z posłów Samoobrony. – Rozdziela się tylko zadania, żadnej własnej inicjatywy. Zaraz na początku kadencji wzywano nas niby to na rozmowę do szefa, a chodziło o podpisanie regulaminu klubu i zgody na oddawanie na Samoobronę ok. 3/4 dochodów poselskich. Byli jednak tacy, którzy nie chcieli się na to zgodzić i kiedy kolejna osoba odmówiła, wycofano się z tego. Teraz zawodowy poseł oddaje 800 zł z pensji i 200 zł z diety. Niektórzy uważali, że był to rodzaj testu – kto jest pokorny i przyjmie każdą dyrektywę w klubie, a kto nie. Posłanka Renata Beger, która jest sekretarzem klubu i rzecznikiem dyscyplinarnym, uważa, że zarzuty o braku demokracji w Samoobronie są wyssane z palca. – Jestem w Samoobronie od 10 lat i nigdy tego nie odczułam – mówi. – Myślę, że to wymysł osób, które z tej trudnej sytuacji muszą wyjść z twarzą. Przewodniczący nie jest dyktatorem, ma po prostu silny charakter. Posłowie, którzy wystąpili z klubu, nie wytrzymali presji, jaka jest wywierana na Samoobronę przez media i otoczenie. Ci, którzy są z nami najkrócej, są na nią najbardziej narażeni. Ale jeśli ktoś jest słaby psychicznie, to nie ma co po nim płakać. W naszym klubie nie ma miejsca dla słabych. Poseł Wojciech Mojzesowicz nie chce komentować zachowania swoich kolegów. – Na pewno źle się dzieje, kiedy choćby jeden poseł opuszcza klub – mówi. – Bo każdy odchodzący osłabia Samoobronę. A czy u nas jest demokracja? Często prowadzimy męskie dyskusje i nigdy nie spotkałem się z tym, by odrzucono jakiś wniosek bez dyskusji. Jeśli ktoś ma problem, to powinien mieć odwagę głośno to powiedzieć,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 51/2001

Kategorie: Kraj