Czy mając w Polsce małżonka, można za granicą poślubić obcokrajowca? Niby nie, a jednak… Ta historia wydarzyła się naprawdę. Rzecz dotyczy tzw. bigamii zagranicznej – zjawiska tak starego, jak stare są procesy imigracyjne oraz instytucja monogamicznego małżeństwa. Po co więc o tym pisać? Otóż od niedawna Polska jest członkiem Unii Europejskiej, Polacy częściej wyjeżdżają i częściej będą się osiedlać za granicą. W konsekwencji częściej będzie dochodziło do rozpadu dotychczasowych, krajowych małżeństw. I do zawierania nowych związków z obywatelkami i obywatelami innych państw. Tymczasem ani nasze prawo, ani jego egzekutorzy nie są najlepiej przygotowani do takiej sytuacji. Niech więc owa historia będzie przestrogą przed czekającymi nas kłopotami. Wyjście awaryjne Państwo Tomasz i Krystyna Łydzińscy jeszcze w latach 80. wyemigrowali do Kanady. I choć za oceanem wiodło im się nieźle, przemiany, jakie zaszły w Polsce po 1989 r., nakłoniły ich do powrotu. Co też uczynili w 1992 r. Chcąc jednak zostawić sobie „wyjście awaryjne”, zatrzymali dom w Kanadzie. Kilka lat po powrocie stosunki między nimi zaczęły się pogarszać. Do tego stopnia, że w 2002 r. Krystyna Łydzińska wyjechała do Kanady, zabierając ze sobą młodszą córkę (starsza w tym czasie kończyła studia medyczne). W sierpniu 2002 r. do sądu prowincji Ontario wpłynął złożony przez panią Krystynę pozew o rozwód. Sprawa, bez obecności małżonka, nie trwała długo – we wrześniu tego samego roku powódka przestała być panią Łydzińską. A kilkanaście dni później, również w Kanadzie, wyszła za mąż za obywatela brytyjskiego, z którym mieszka obecnie w Londynie. – O wszystkim dowiedziałem się po dwóch miesiącach – twierdzi Łydziński. – Po prostu pewnego wieczoru zadzwonił do mojego ojca znajomy z Kanady, radząc, „by Tomasz zadbał o swoje sprawy, bo jego żona wzięła ślub”. To był dla mnie szok, zwłaszcza że żona postąpiła nieuczciwie. Wysłała do sądu pisemne oświadczenie, że od dziesięciu lat nie utrzymuje ze mną żadnych kontaktów. Zapewniała w nim, że przez cały ten czas mieszkała w Kanadzie. A ja pewnego dnia wyjechałem do Polski i słuch po mnie zaginął. Niemożność skontaktowania się ze mną pozwoliła na przeprowadzenie rozprawy bez obecności jednej ze stron. Wieloletni brak wspólnego pożycia był zaś dla sądu wystarczającym powodem do udzielenia rozwodu… – Mniejsza jednak o straty moralne – dodaje Łydziński. – W efekcie wyroku kanadyjskiego sądu żona otrzymała prawo dysponowania naszym wspólnym domem. I gdy zorientowała się, że wiem o rozwodzie, sprzedała nieruchomość. Biorąc pod uwagę obciążenia hipoteczne, zarobiła na tym jakieś 150 tys. dolarów kanadyjskich. Łydziński nie pozostaje gołosłowny i pokazuje dokumenty, z których jasno wynika, że pani Krystyna nie tylko opuściła Kanadę, lecz także przez cały wspomniany okres miała z mężem stały kontakt. W 1994 r. zarejestrowała w Warszawie własną działalność gospodarczą, a w dokumentach rejestracyjnych pełnomocnikiem uczyniła… właśnie Tomasza Łydzińskiego. Rok później sprowadziła z Kanady amerykańską limuzynę. I przy tej okazji zadeklarowała, że na stałe wraca do Polski, co uczyniło samochód tzw. mieniem przesiedleńczym, niepodlegającym opłatom celnym. Z kolei w 1999 r. podpisała się pod aktem notarialnym, w którym oboje Łydzińscy przekazali w formie darowizny swoje mieszkanie starszej córce. – Czy do tego wszystkiego doszłoby przy wieloletnim braku kontaktu? – pyta retorycznie pan Tomasz. I na koniec wyciąga jeszcze jeden dokument. Wynika z niego, że od 1997 r. toczy się przed warszawskim sądem… sprawa rozwodowa Łydzińskich. Czyn (nie)przestępczy Wieść o rozwodzie i ślubie małżonki sprowokowała Łydzińskiego do wyjazdu do Kanady. Na miejscu okazało się, że kanadyjski sąd nie wyznaczy mu adwokata z urzędu, pan Tomasz postanowił więc dochodzić swoich praw przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Kalkulując, że nadal pozostaje w związku małżeńskim z kobietą, która za granicą wyszła za mąż za innego mężczyznę, złożył do prokuratury doniesienie o popełnieniu bigamii. Prokurator rejonowy nie dopatrzył się jednak znamion przestępstwa. Sprawa więc, po zażaleniu Łydzińskiego, została przekazana warszawskiej prokuraturze okręgowej. – Krystyna Łydzińska, zawierając w Toronto ślub z obywatelem brytyjskim, była według prawa kanadyjskiego osobą rozwiedzioną, a tym samym nie dopuściła się w tym kraju przestępstwa bigamii i nie może z tego tytułu ponosić odpowiedzialności karnej przed polskim wymiarem sprawiedliwości – stwierdziła prokurator okręgowy Grażyna Płusa, w pełni podzielając opinię prokuratora rejonowego. Bardziej pryncypialny okazał się stołeczny sąd. „Zdaniem
Tagi:
Marcin Ogdowski