Została im drezyna
Na odwołaniu pociągów z Połańca do Kielc najwięcej stracili kolejarze Przy torach zbiera się grupka mężczyzn. To pracownicy Zakładu Taboru i Zakładu Przewozów Towarowych w Połańcu. Mimo młodego wieku na ich twarzach sama gorycz. Bo z czego się tu cieszyć? Nie dość, że zarobki marne, wystarczają jedynie na przeżycie, to jeszcze w nich najbardziej uderzyło odwołanie pociągu. 80 proc. spośród 100-osobowej załogi obu zakładów korzystało z tego połączenia. Mieli bezpłatne przejazdy. – Czterech chłopaków nie dotarło dzisiaj na zmianę – melduje kierownikowi mistrz. Wiadomo dlaczego. Dojeżdżali pociągiem z Włoszczowic, ponad osiemdziesiąt kilometrów. Na pekaes ich nie stać. Ustawiacz zapala kolejnego papierosa brudnymi od smarów rękami. On ma wprawdzie z Rytwian, gdzie mieszka, tylko 13 kilometrów, ale dotychczasowe połączenie było bardzo wygodne. Piętnaście minut i już na miejscu. Teraz musi dojść pieszo dwa kilometry do przystanku autobusowego. Prawie godzinę zajmuje mu dotarcie do pracy. Zjawiają się następni kolejarze. Odeszli od swoich stanowisk, by komuś się wyżalić. Jeden z nich mieszka w Bogorii. Do Staszowa miał połączenie autobusowe, a dalej już pociągiem. Dojazd w obie strony kosztował go 8 zł. Teraz będzie musiał zapłacić drugie tyle. – Co mi zostanie z pensji, skoro zarabiam 760 zł? – zastanawia się. – Lepiej będzie się opłacało iść na zasiłek. Mężczyzna, który dojeżdża z Wierzbicy, swe koszty dojazdu po zlikwidowaniu wyliczył co do grosza: Do Staszowa 3,70 zł, ze Staszowa do Połańca 4,20. W obie strony to prawie 16 zł. Miesięcznie wychodzi mu 240 zł. A pensji razem z rodzinnym ma 850 zł. – I z czego tu żyć – martwi się. Teraz przyjdzie wybierać. Albo dzieciakowi zeszyt, albo sobie bilet. Na dodatek będzie miał kłopoty z dotarciem do domu wieczorem. Do Staszowa jeszcze jest autobus, ale do Wierzbicy po dwudziestej nie jeździ już żaden kursowy. Trzeba łapać okazję. Najlepiej tym, co mają własny samochód – dogadują swemu mistrzowi. On się broni: – I co z tego, że mam “malucha”? Tylko w jedną stronę jest ode mnie 40 km, a wiadomo, ile teraz kosztuje paliwo. Opony się zdzierają, za olej, przeglądy też trzeba zapłacić. Miesięcznie to prawie 200 zł. Tłumów nigdy nie było Kasjerka i ekspedytor wolą się dla prasy nie wypowiadać. Jeszcze powiedzą coś nie tak, jak należy. Pociągi zawiesili, to i ich mogą zwolnić A o pracę trudno. Miesięcznie kasjerka sprzedawała około 200 biletów, przeważnie ulgowych. Na tej trasie wsiadało wielu uczniów. Jeździli do szkół w Kielcach, albo i dalej. Najwięcej było ich w weekendy. Jeden skład na 212 miejsc ciągnęła elektryczna lokomotywa. Do Połańca pociąg docierał o 7.53 i 19.55, kilka minut później wracał do Kielc. – Korzystałem z tego połączenia – mówi sekretarz gminy Połaniec, Mieczysław Machulak. – Zwłaszcza wieczorne do Kielc było dogodne. Prosto na nocne pociągi do Szczecina i Wrocławia. Na stacji w Połańcu martwa cisza. Przerywa ją dźwięk telefonu w dyżurce. Jeden z mieszkańców chce się upewnić, czy rzeczywiście pociąg już nie kursuje. – Wybieram się do rodziny do Wałbrzycha – wyjaśnia – myślałem, że wieczornym pociągiem dostanę się do Kielc. A tak, to będę musiał się rozejrzeć za autobusem. Linia kolejowa do Połańca powstała w latach 70. Początkowo jeździły tędy jedynie pociągi towarowe, dostarczające węgiel do elektrowni. Potem dołączyły osobowe. W latach 80. linię zelektryfikowano. Nadal będzie utrzymywana, gdyż potrzebna jest elektrowni. – Jej pracownicy nie muszą martwić się o dojazdy – rzuca z rozgoryczeniem zatrudniony w taborze mężczyzna. – Mają zakładowe autobusy, które pod sam dom ich dowożą. A poza tym tyle zarabiają, że stać ich na własne samochody. W najlepszy dzień sześć normalnych W pierwszą niedzielę kwietnia wieczorny pociąg z Połańca do Kielc miał swój ostatni kurs. Jechał jak zawsze, zatrzymując się na niewielkich stacjach i zabierając młodzież do szkół. Pociąg miał być odwołany już w listopadzie ubiegłego roku, termin przesunięto na grudzień, a potem na marzec. Gdy tylko dowiedział się o tym burmistrz Połańca, Zbigniew Jerzy Nowak, prosił o interwencję Urząd Marszałkowski Województwa Świętokrzyskiego. Przekonywał, że dotychczasowe połączenia ze stolicą województwa są i tak niewystarczające. Powszechnie