Zrobię z Mieszka władcę

Zrobię z Mieszka władcę

Dobrawa na tronie Piastów Kręty, wyboisty trakt, biegnący dotąd środkiem ciemnej puszczy, rozszerzał się, wiodąc ku zalanej światłem polanie. Wozy jeden za drugim wysypały się na otwartą przestrzeń. Wreszcie do granicy lasu dotarł także ten najbardziej okazały: wyściełana drogimi futrami i ciągnięta przez grupę niewolników kolebka, wewnątrz której zasiadała ciemnowłosa kobieta w wieku ok. 30 lat. Na jej twarzy rysowały się pełna wyniosłości obojętność i wyraźne znużenie. Niewiele interesowały ją mijane lasy, nieróżniące się przecież niczym od gęstych puszcz porastających jej rodzinne Czechy. Towarzystwo też trudno było nazwać doborowym. Ot, setka uzbrojonych po zęby wojowników ojca. (…) Dobrawa przechyliła nieznacznie głowę. Jej wzrok padł na masę ludzi kłębiącą się w odległości kilkuset kroków. Na rozległej polanie trwała, a właściwie dobiegała końca rzeź. (…) – Co tu się dzieje? – zapytała zirytowana, zauważywszy, że przewodnik kawalkady zatrzymał konia zaraz obok jej powozu. – Nasz wódz Mieszko przygotowuje dla was godny prezent ślubny, moja pani – odparł mężczyzna z dumą w głosie. Córka czeskiego władcy wcale nie podzielała jego entuzjazmu. – Te dzieci… – jęknęła. – Nie musisz się tym kłopotać, moja pani, jeszcze nim dotrzemy do Poznania, zostaną sprzedane w niewolę… (…) – Zamilcz – rzuciła krótko nieznoszącym sprzeciwu tonem. Gołym okiem dało się poznać, że atakujący są amatorami. Jak można bić dziewczęta przeznaczone na niewolnice? Ona już jako małe dziecko wiedziała, że sińce obniżają wartość towaru, nie mówiąc o złamanych kończynach czy bliznach. (…) Rozgniewana Dobrawa zacisnęła dłonie w pięści, tak że aż pobielały jej knykcie. Jeszcze tego samego ranka myślała o przyszłym mężu z nadzieją, a po prawdzie wręcz z gorączkowym wyczekiwaniem. Liczyła, że Mieszko okaże się może trochę nieokrzesanym, ale jednak silnym, nieustępliwym i obdarzonym wizją wodzem. (…) Teraz ze wstrętem uświadamiała sobie, że podobny Mieszko Siemomysłowic być może w ogóle nie istnieje. Jest tylko żenujący słabeusz, utrzymujący się u władzy dlatego, że zdołał ubłagać jej ojca o pomoc. Jakiś, pożal się Boże, Miś czy Misiek, jak można by tłumaczyć jego i tak niezbyt dumne imię. – Oj, wiele się tu będzie musiało zmienić. Bardzo wiele – wyszeptała. Wiedziała, że istnieją tylko dwa wyjścia: zrobi z tego człowieka prawdziwego władcę albo oboje rychło skończą w ziemi. Zupełnie jak jej stryj lub teściowa babki. Trzeciej drogi nie było. Zapomniany trakt Na temat tego, jak wyglądała podróż Dobrawy do państwa Piastów i jakie emocje towarzyszyły księżniczce, można tylko spekulować. Nie jest to jednak w żadnym razie literackie, oderwane od rzeczywistości gdybanie. Znamy rodzinę Dobrawy, jej ojca, rządzony przez niego kraj i przynajmniej zarys tego, jak wyglądało jej własne dzieciństwo. To wystarczająco wiele, by powiedzieć ze sporą dozą pewności, jakim człowiekiem nie była pierwsza historyczna władczyni Polski. Nie była małą, nieśmiałą, zastrachaną dziewczynką, niepotrafiącą się odnaleźć w obcej rzeczywistości. Na północ wyruszała jako kobieta dojrzała, z bagażem życiowych doświadczeń. Lata spędzone u boku ojca nauczyły ją prawideł polityki, a pierwsze małżeństwo – sztuki obchodzenia się z mężczyznami, żeby nie powiedzieć: manipulowania nimi. Wychowując się w Pradze, przesiąkła cynizmem i niemal patologiczną nieufnością. Cechami nieodłącznie towarzyszącymi czeskiej polityce. Trudno też mieć wątpliwości co do tego, że była wielką damą; dumną i świadomą własnej pozycji. Podróż do kraju Mieszka wyłącznie utwierdziła ją w wysokim mniemaniu o sobie i o swoim rodzie. Trasa wędrówki Dobrawy nie przebiegała przez setki kilometrów dziewiczych ostępów i ziemi niczyjej. To wszystko były terytoria jej ojca lub państewka mu podporządkowane. (…) Podróż przypadła na sam początek 965 r. (…) Mieszko nie był raczej, jak można by to sobie dzisiaj wyobrażać, brodatym, długowłosym barbarzyńcą. W świecie, w którym polerowane metalowe lusterka i brzytwy stanowiły przedmioty luksusowe, golenie uchodziło za czynność nieodłącznie związaną z bogactwem. Władcy, możni i żołnierze dbali o to, by mieć gładkie twarze, podczas gdy chłopi i niewolnicy chodzili zarośnięci. Elegancko przystrzyżoną brodę wypadało nosić wyłącznie starcom. Być może miał ją liczący

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 47/2015

Kategorie: Historia