Zwabieni na pokaz

Zwabieni na pokaz

29.11.2013 Bydgoszcz . Pani Halina z Osiedla Lesnego zostala naciagnieta na kupno produktu w sprzedazy bezposredniej . Nie chce pokazywac twarzy ani podawac nazwiska . Fot. Tymon Markowski / Agencja Gazeta

Tysiące ludzi, zwłaszcza starszych, kupują na prezentacjach towary i usługi za miliony złotych. Większość na kredyt Hotel Marriott, centrum Warszawy. W części usługowej hotelu tłum ludzi. Raczej w dojrzałym wieku. Stoją, oblegają kanapy. Czekają. Aż wybije godzina zero. Gdy się zbliża, tłum wartko przemieszcza się w kierunku jednej z sal. Na drzwiach nazwa producenta garnków. Formuje się kolejka. Jest trochę przepychanek, bo każdy chce wejść. Tym bardziej że za uczestnictwo w pokazie otrzymuje się w prezencie ekspres do kawy lub mikser ręczny. Wszyscy mają w rękach ulotki z zaproszeniem na pokaz dotyczący zdrowego gotowania. Trzeba wpisać swoje dane i zgodzić się na ich przetwarzanie. Wypełniają, zgadzają się. Masz mikser i się ciesz Drzwi do sali otwierają się. Pracownik firmy prosi, by wchodziły te osoby, które są pierwszy raz. Myślenie jest takie: jeśli ktoś już był i nie kupił garnków, to dziś też nie kupi, a przyszedł jedynie po prezent. Do sali wchodzi kilkadziesiąt osób. Reszta zostaje przed drzwiami. Kolejka wydaje pomruk niezadowolenia, bo przecież ludzie przyjechali nawet z odległych dzielnic i nie dostaną tego, co mieli za darmo dostać. Pomruk roznosi się po hotelowym wnętrzu. Z sąsiednich drzwi wychodzi mężczyzna, niewiele młodszy od zebranych. Patrzy na nich z wyższością. Prosi, żeby kolejkowicze się nie denerwowali, bo firma nie spodziewała się takiej frekwencji. A przecież sama na tę godzinę ludzi zaprosiła. – Proszę państwa, żeby wam zrekompensować ten przyjazd, każdy dostanie w prezencie mikser ręczny – informuje mężczyzna od garnków. – To dobre rozwiązanie, bo nie musicie państwo siedzieć dwie i pół godziny na pokazie, żeby otrzymać prezent. Jeśli ktoś chciałby jednak przyjść w innym terminie na pokaz, to od razu dam zaproszenie. Zgłasza się jedna kobieta. Dostaje zaproszenie na inny dzień. Pomruk cichnie, ale nie do końca. – Ale ja już mam mikser, chcę dostać ekspres do kawy – odzywa się jakaś kobieta. Mężczyzna od garnków patrzy na nią wzrokiem, który mógłby zabić. Zmienia ton na bardzo nieprzyjemny. Kolejna osoba wnosi takie zastrzeżenie. I jeszcze jedna. Mężczyzna jest coraz bardziej niegrzeczny, bo przecież i tak dał ludziom – nie swoje, ale dał – miksery, a oni jeszcze pyskują. Albo wezmą, albo do widzenia. Biorą, jeden po drugim, już bez uwag. Tylko kobieta z niepełnosprawnym dzieckiem na wózku usiłuje wyprosić drugi mikser na córkę, ale nie udaje się. Ludzie wychodzą pojedynczo na warszawską ulicę. Mimo wszystko są zadowoleni. Nie myślą o tym, że nie ma nic za darmo. Że te ich miksery sfinansowali ci, którzy dziś kupili komplety garnków po kilka tysięcy złotych i być może zadłużyli się na cztery lata. I że nowi właściciele luksusowych garnków w domu, kiedy minie oczarowanie prezentacją, uświadomią sobie, że nie będą mieli co do tych garnków włożyć. I będą szukać pomocy, by odstąpić od umowy. Rocznie firma prowadzi w całej Polsce 10 tys. pokazów dla 350 tys. osób. Luksusowa opieka medyczna Na pokazie byłam dwa razy. Czułam się wyróżniona, bo dopuszczono mnie do grona osób, które mogły się stać współwłaścicielami apartamentu nad ciepłym morzem. Towarzystwo było „ąę”. Jednak nie kupiłam kawałka wakacyjnego mieszkania. Struktura współwłasności i wypoczynku w apartamencie była tak skomplikowana, że raczej na inwestycji bym straciła, niż zyskała. Pracownicy firmy, wyszkoleni w przekonywaniu, przemaglowali mnie okrutnie, ale nie uległam. Zainwestowałam swój czas, oni we mnie chyba kawę. Po raz drugi na pokaz trafiłam w jakiejś miejscowości uzdrowiskowej. Skoro w uzdrowiskowej, to były jakieś urządzenia leczące wszystkie choroby, cudowne lampy itp. Też nic nie kupiłam. Pożegnano mnie złym spojrzeniem. W komórce mam ponad 20 numerów telefonów opatrzonych hasłem telemarketing i nazwą firmy, usługi lub prezentu. Kilka miesięcy temu odebrałam telefon, który jeszcze nie był zapisany. Miła pani powiedziała, że dzwoni z firmy, która proponuje mi serię BEZPŁATNYCH zabiegów magnetoterapii. Zdziwiłam się, skąd pani wie, że takie zabiegi są mi potrzebne. Usłyszałam, że każdemu by się przydały. Na pytanie zaś, skąd ma mój numer telefonu, odparła, że z medycznej bazy danych. Kto ją prowadzi, już powiedzieć nie potrafiła. Spytałam, jaki interes ma firma w oferowaniu mi za darmo pięciu-sześciu zabiegów, skoro każdy kosztuje kilkanaście złotych. Usłyszałam, że zawarli umowę

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 37/2018

Kategorie: Kraj