Na Podtatrzu trwa walka o pieniądze, podczas której zapomina się o góralskim honorze… W Zakopanem cuchnie spalenizną. Płoną stragany, które nie wiadomo kto podpala. Mieszkańców miasta budzą dymy z bazarów, ostatnio spod Gubałówki, bo tam podpalaczom podejść najporęczniej. Kilka dni temu poszły z dymem dwa stoiska, w których na nieszczęście był towar. Tej samej nocy podłożono ogień w kilku innych miejscach płonęły dach sklepu, kawiarniany parasol i kosze na śmieci. Spacerując, oglądamy zwęglone szczątki. Jest zimno, deszczowo i pusto, ale tu i ówdzie kręcą się górale. Pilnuje się na okrągło! wzruszają ramionami. Tu człowiek nie zna dnia ani godziny! Tymczasem Stowarzyszenie Obrony Praw Obywateli Powiatu Tatrzańskiego skierowało do sądu wniosek o rozwiązanie Związku Podhalan. Co mają wspólnego pożary na targowiskach ze stowarzyszeniem oraz związkiem? Ano mają, ale zacznijmy od początku. Nic nie wiem o takim wniosku! To jakaś dziwna historia stwierdza Jan Hamerski, prezes Zarządu Głównego Związku Podhalan, a jednocześnie starosta nowotarski. Nie sądzę, by jakakolwiek organizacja mogła wpłynąć na decyzję o rozwiązaniu naszego związku. Poza tym jeśli w zakopiańskim piekiełku się gotuje, to niech nie mieszają do tego naszego związku! Górale nie płaczą Ramy okna pokoju Marii Gruszki, przewodniczącej Stowarzyszenia Obrony Praw Obywateli Powiatu Tatrzańskiego, wykrawają z górskiego pejzażu monumentalny masyw Giewontu. Ile razy w ciągu dnia na tę górę patrzę, zastanawiam się, kiedy Śpiący Rycerz wreszcie wstanie i zrobi w Zakopanem porządek komentuje pani Maria. Bo tak mi się zdaje, że to już nie na ludzkie siły! Stowarzyszenie to swoisty ewenement. Nigdzie indziej w Polsce nie działa systematycznie organizacja, której zadaniem jest ochrona szarych ludzi przed arogancją władzy. Nigdzie też była właścicielka straganu nie zalazła lokalnym dygnitarzom tak bardzo za skórę, żeby musieli prosić o mediację Kościół. Gdyby nie święte obrazy na ścianach oraz tapczan w kącie, pokój wyglądałby jak biuro. Jest tutaj faks, są roczniki lokalnych gazet z zakładkami znaczącymi najważniejsze artykuły oraz piętra teczek z dokumentacją indywidualnych kłopotów wielu zakopiańczyków. Jedni przychodzą na Skibówki oficjalnie, gdyż mają z władzą konflikt otwarty, drudzy wolą wpaść wieczorem, kiedy oczy ciekawskich gorzej widzą. Najmniej odważni wtykają nocą pliki dokumentów i anonimów do skrzynki pocztowej. Bywają ranki, kiedy papierów jest tak dużo, że leżą aż na ziemi. Ludzie skarżą się chętnie, ale nie chcą podawać nazwisk dziennikarzowi. Większość boi się o pracę, swoją i bliskich. A także sądów, bo przecież władza ma pomoc prawną za darmo. Już kilka lat temu, podczas walnego zgromadzenia Oddziału Zakopiańskiego Związku Podhalan, sala trzęsła się od gromkiego skandowania: Mafia! Mafia! Mafia!. W zeszłym roku Maria Gruszka przygotowała na odbywający się w Ludźmierzu Zjazd Podhalan wystąpienie zaczynające się od słów: Oczyśćmy związek wykarczujmy „politykierów”, wróćmy do podstawowych zadań, korzeni i ideałów, które przyświecały związkowi w początkowym okresie…. Ale Gruszkowej nie tylko nie dopuszcza się do głosu, lecz także nie wpuszcza na salę. Kiedyś, przy podobnej okazji, związkowi dygnitarze publicznie zelżyli mnie takimi słowami, że wstyd powtarzać. Myślałam, że dostanę zawału, ale przytulił mnie pan prof. Hodorowicz, który stał obok, i powiedział: Spokojnie, spokojnie, górale przecież nie płaczą!. Wtedy wzięłam się w garść. I już pogodziłam się z tym, że tutejsze VIP-y wyzywają mnie od oszołomek i wariatek. Związek desygnuje Nie zgadzam się z zarzutem upolitycznienia związku komentuje prezes Hamerski. Nie prowadzimy działalności politycznej, choć to prawda, że mamy w statucie zapis umożliwiający popieranie kandydatów do samorządów oraz parlamentu. Jesteśmy dumni, że zyskują głosy wyborców także dzięki nam. Związek Podhalan to potęga, która rośnie w siłę zarówno ilościowo, jak i jakościowo. Mamy około 6 tys. członków, a taką liczebnością nie może się pochwalić żadna organizacja ani ugrupowanie polityczne na Podhalu. Pod Tatrami każdy wie, kto jest działaczem ZP: starosta, do niedawna przewodniczący rady miasta, ten i ten wśród radnych powiatowych i miejskich, ta i ta szycha ze starostwa i magistratu, tamten prezes i ten dyrektor… Związek od lat pełni funkcję kuźni kadr, będącej rodzajem koleżeńskiej nomenklatury, w której funkcjonują ambitni
Tagi:
Adam Molenda