Życie bez Lewandowskiego

Życie bez Lewandowskiego

Fot. Beata Zawadzka/East News

Kiedy brakuje lidera, odpowiedzialność rozkłada się po równo na resztę drużyny, kolektyw rośnie w siłę, zawodnicy wychodzą z cienia i wzrasta ich poczucie wartości.

Śmiem twierdzić, że ten dramat nie musi być tragedią. Na pozór sytuacja jest beznadziejna: w przeddzień Euro trzech naszych czołowych napastników wypada z turnieju – pośród nich znalazł się lider zespołu, być może najlepszy piłkarz w historii polskiego futbolu. Media pompują panikę w narodzie, bo to się klika – wódz jest ranny, zamiast poprowadzić nas podczas bitew z dużo lepiej uzbrojonymi armiami, trafił do lazaretu. 

Gdybyśmy mieli do czynienia z piłką kobiecą, rzekłbym, że to doskonały czas na odpępowienie reprezentacji od matki jej wszelkich sukcesów w ostatnich kilkunastu latach, w przypadku piłki facetów należy uznać, że nadarzyła się okazja do symbolicznego ojcobójstwa, które jest nieuniknionym epizodem dojrzewania młodych mężczyzn. 

Dzięki temu, że Robert Lewandowski naderwał mięsień dwugłowy i prawdopodobnie ominą go wszystkie mecze fazy grupowej (komunikaty lekarskie są fałszywie optymistyczne, medycy kierują się tzw. dobrem społecznym, aby – za przeproszeniem – z powodu dwójki Lewego duch w narodzie nie zginął), jednego możemy być pewni: najbardziej nieznośna estetycznie, parszywie pasywna i makiaweliczna taktyka, która pozwoliła Polakom wyczołgać się z grupy na ostatnim mundialu, czyli „laga na Robercika”, nie zostanie zastosowana. 

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2024, 25/2024

Kategorie: Euro 2024