Czarny piasek na La Palmie pokrywa wszystko, ludzie przestali myć samochody czy zamiatać, bo to nie ma sensu Po 72 godzinach żeglowania z Madery na Wyspy Kanaryjskie nareszcie widać ląd. Pogoda nas nie rozpieszczała, mocno wiało, toteż z radością stawiam stopę na pierwszej wyspie, do której dopłynęliśmy. To znana mi z opowieści La Isla Bonita, La Palma. W porcie wita nas ognista muzyka – trafiliśmy w sam środek karnawału, zaraz po Rio najbardziej znanego na świecie. I… ostatniego, jak potem się okaże. Wybucha pandemia, rok 2021 przynosi upalne lato, a z nim pożary, wyspa płonie. Mieszkańcy są zmęczeni. I właśnie wtedy wybucha wulkan. – Czy w tym roku będzie karnawał, czy pozwoli nam na to sytuacja? Czy turystyka zamrze, czy przeciwnie, jak prognozują niektórzy, La Palma stanie się modną wyspą? Może wybierzemy opcję carpe diem? – rozważa jedna z wyspiarek. Tego nie wie nikt. Stary Szczyt, czyli La Cumbre Vieja, pomrukuje, chrapie, warczy. Jakkolwiek Los Palmeros zapatrywaliby się na swoje dalsze losy, dzielili na optymistów i pesymistów, to co do jednego są zgodni – tego głosu zapomnieć się nie da. W rytmie bum! bum! „Wiadomości spod wulkanu 24.09. Po dość spokojnej nocy właśnie zaczęła się seria silnych wybuchów. Wyobraźcie sobie bardzo nisko lecący wielki samolot, który nagle wybucha – takie odgłosy słyszymy w Los llanos. Krater otaczają kłęby dymu, więc widzi się tylko pomarańczową poświatę. Obawiamy się, że fale uderzeniowe mogą powybijać szyby, ale życie toczy się dalej. Szkoły zamknięte, ale restauracje i sklepy działają, ekipy pracują nad wykończeniem nowego ronda w Los Llanos. Czarny piasek pokrywa dosłownie wszystko, ludzie przestali już myć samochody czy zamiatać, bo to nie ma sensu”, Sabina Barbara Lange z redakcji lapalma.pl stara się rzeczowo i bez zbytniej emfazy na facebookowej stronie grupy La Palma relacjonować dzień po dniu życie spod wulkanu. Mieszka tuż u jego stóp. Nocami wraz z innymi zahipnotyzowanymi ludźmi w milczeniu ogląda spektakl ognistych kul. Piękno i grozę. Wulkan La Cumbre Vieja znajdujący się na zamieszkiwanej przez ok. 85 tys. osób wyspie La Palma wybuchł 19 września, wyrzucając z siebie rzeki lawy, która do dziś zdążyła dotrzeć do oceanu i utworzyć półwysep wielkości ponad 30 ha. Rozrasta się on nadal, mapy straciły zatem aktualność, zmieniła się linia brzegowa i topografia samej wyspy. Na terenach zalanych przez lawę było kilkaset nieruchomości: domy, zabudowania gospodarcze, luksusowe wille… Jakie są dokładnie straty, na razie trudno oszacować; mówi się o prawie tysiącu budynków, lecz dopóki wulkan nie wygaśnie, rzeczoznawcy będą się wstrzymywać z oceną rozmiaru szkód. Zniszczone zostały drogi, winnice, plantacje bananów oraz rurociąg doprowadzający do nich wodę. Bliżej oceanu, na plantacjach, którym groziło wyschnięcie, trwa akcja ratowania tego, co się da, ruszają pompy odsalające morską wodę. – Że wulkan się budzi, było wiadomo ponad tydzień przed tym, zanim zaczęła płynąć lawa. Wprowadzono żółty alert, ewakuowano osoby starsze i duże zwierzęta. Gdy góra otworzyła się i zaczęła wyrzucać lawę, ewakuowano resztę osób. Wszystko przebiegało sprawnie, panowała dyscyplina, bez paniki – mówi Karolina Bazydlo, mieszkająca 10 km od epicentrum wydarzeń. Ona sama została na miejscu. Mieszka w młodej wulkanicznie części wyspy, na spacery z psem chodziła pod krater innego wulkanu, San Antonio. Teraz przestała czuć się bezpiecznie. – Wiem, że niepewność może potrwać. Zapadł się nowo powstały krater La Cumbre Vieja. Lawa, spływając, formuje wulkan od nowa, jest gorąca i świeża, tam wszystko buzuje, wszystko może się zdarzyć – opowiada Polka, która na wyspę przyjechała z Zakopanego. – Wulkan nie odpuszcza. Jest już prawie dziesięć szczelin w kraterze. W tej chwili istnieją dwa koryta, które, łącząc się w jedno, wpadają do oceanu. Najczarniejszym scenariuszem byłoby, gdyby wypłynęły kolejne strumienie lawy, zalewając następne tereny. Mamy nadzieję, że do tego nie dojdzie. Żyjemy jak dawniej. U nas działają szkoły, bary, ludzie chodzą do pracy; czuć jednak narastające oczekiwanie – kiedy to się skończy. Wszędzie słychać jeden temat