Kilkanaście dni temu sejmowa Komisja Spraw Zagranicznych pozytywnie zaopiniowała troje kandydatów na ambasadorów. O tym, że Krzysztof Szczerski zostanie ambasadorem przy ONZ w Nowym Jorku, poinformowaliśmy trzy miesiące temu i skomentowaliśmy tę informację. W Nowym Jorku jest dwóch zastępców, są dwa wydziały. Ludzie tam zatrudnieni to specjaliści dużej klasy. Nie ma tam bratanków, żon posłów czy innych faworytów władzy. Pracy jest dużo. Teraz będzie jeszcze więcej, bo przyjeżdża ambasador bez doświadczenia w pracy w organizacjach międzynarodowych. Ambasadorem w Islamabadzie zostanie zaś Maciej Pisarski. To człowiek po Krajowej Szkole Administracji Publicznej, były zastępca ambasadora w Waszyngtonie, obecnie dyrektor Departamentu Strategii w MSZ. Rola Pakistanu w regionie będzie rosnąć, nie tylko ze względu na posiadanie broni atomowej i konflikt z Indiami – również z uwagi na wycofywanie się wojsk USA i NATO z Afganistanu. Jak więc widać, Pakistan to bardzo trudna placówka. Także ze względów bezpieczeństwa – bo nawet wyjazd z ambasady i przejazd między dzielnicami, dyplomatyczną, rządową czy handlową, może być niebezpieczny. Dlatego ochroną ambasady RP zajmują się profesjonaliści, a nie emeryci z Inspektoratu Służby Zagranicznej. Teren placówki jest rozległy, kiedyś pracowało tu jednocześnie kilku szyfrantów, ponieważ za poprzedniego ustroju wszystkie depesze z państw Azji spływały do Islamabadu, a dopiero stamtąd szły do Warszawy. Dodajmy jeszcze jedno: Maciej Pisarski ma poprzeczkę ustawioną bardzo wysoko. Jego poprzednik, Piotr Opaliński, nie tylko pisał bardzo cenne analitycznie wiadomości, ale też ma 25-letni staż w regionie. Był m.in. chargé d’affaires w Bangladeszu, zastępcą w New Delhi i Afganistanie, zna hindi i urdu. Z kolei jego poprzednikiem był Andrzej Ananicz, sekretarz stanu w MSZ, ambasador w Ankarze, dwukrotny dyrektor Agencji Wywiadu. Na placówce w Islamabadzie, w wypadku śmigłowca w 2015 r., stracił zdrowie. Zmarł dwa lata później. Pani Joanna Pilecka ma natomiast zostać ambasadorką w Lizbonie. Nie będziemy wymieniać jej poprzedników, którzy nie tylko byli doświadczonymi dyplomatami, ale również znali portugalski. O pani Pileckiej w ogóle nie można zbyt wiele powiedzieć, gdyż jej CV jest pełne luk, niedomowień i kuriozalnych określeń. Na przykład możemy się dowiedzieć, że pracowała w ambasadzie w Sofii „ok. 2011 r.”. Takie luki i krążenie między sektorem prywatnym a MSZ jest częste u pracowników AW, którzy trafiają do ministerstwa. Tyle że dyrektor Piotr Krawczyk sam wiele lat pracował w MSZ i jego ludzie takich beznadziejnych błędów nie popełniają. Spróbujmy więc tak: pani Joanna zaczęła pracę w MSZ w 2007 r., gdy dyrektorem kadr był Andrzej Papierz. Potem razem byli w Sofii. On jako jej szef. Po Sofii – jeśli poważnie traktować CV – zniknęła z MSZ. Po kilku latach wróciła do służby zagranicznej, zastąpiła Papierza w Konsulacie Generalnym w Stambule, gdy on przeszedł do centrali, na stanowiska wiceministra i dyrektora generalnego. W latach 2018-2020 widzimy ją z kolei w centrali, na stanowisku dyrektorki Akademii Dyplomatycznej. Stanowisku, dodajmy, podległym dyrektorowi generalnemu. Przypadek? Oczywiście! Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint